W niedzielę, 9 czerwca odbyły się kolejne zawody spinningowe członków Stowarzyszenia Wędkarskiego „Kaniowski Karp Królewski”.
Szczupak, sum, okoń, sandacz, a może jakimś cudem zabłąkany jeszcze pstrąg? Co wybierze drapieżnik wyrzucone przez wędkarzy różnego rodzaju błystki, woblery, różnych kolorów, kształtów i rozmiarów rippery (sztuczne kijanki, larwy, czy nawet pijawki)? To dylematy, które usiłuje rozwiązać każdy z uczestników zawodów spinningowych i zanim wyjedzie z domu, zabiera cały ich zapas, a na łowisku próbuje każdego rodzaju przynęty.
Jedni twierdzą, że jest to najpopularniejsza metoda połowu ryb, że jego technika jest łatwa i uniwersalna, dlatego poleca się ją dla początkujących wędkarzy. Moim zdaniem, jednakże spinningowanie to nie lada sztuka. Potwierdza to, chociażby liczba uczestników zawodów spinningowych i tych, gdzie łowi się metodą spławikową, czy też z gruntu.
W łowieniu metodą spinningową kluczem do celu jest jak najbardziej efektywna prezentacja przynęty. Skuteczność połowu zależy od tego, czy zarzucamy ją odpowiednio szybko, sprawnie i celnie. Każdy spinningista zdaje sobie sprawę z tego, że spinning nie polega na biernym przyglądaniu się przynęcie, która wcześniej znalazła się w wodzie. Wędkarz musi wykonywać wiele różnorodnych i finezyjnych czynności, które sprawiają, że jednostajne unoszenie się przynęty na wodzie (lub w niej) zostanie zakłócone i przez to zwróci uwagę drapieżnika.