Mecz z tyską ZET-ką nie układał się po myśli ekipy z Bestwiny, która tego biegu zdarzeń zmienić mimo usilnych starań nie była w stanie.To był wyrównany i otwarty mecz, ale zanim obie drużyny poszły na wymianę ciosów, przewagę cokolwiek znaczną zdobyli goście. W 17. i 24. minucie defensywa LKS-u z bramkarzem Adrianem Sładczykiem do spółki kapitulowała. I cóż z tego, że w 33. minucie Patryk Wentland przedarł się lewą stroną i zagrał penetrującą piłkę na finalizującego Wojciecha Wilczka, skoro w 40. minucie po przegranym pojedynku przez Mateusza Wójtowicza ponownie to tyszanie fetowali gola. Tuż przed przerwą Wentland przywrócił nadzieję w bestwińskich szeregach, celnie mierząc z rzutu karnego po faulu na Tomaszu Gali.
Druga połowa meczu rozpoczęła się od bramki – a jakże – dla piłkarzy ZET-ki. Nie bez winy była linia defensywna LKS-u, bo mimo przewagi liczebnej gospodarze dopuścili do uderzenie, które zakończyło lot w siatce. W 66. minucie bestwinianie wtórnie część dystansu odrobili, kiedy Wilczek wykończył dogranie z lewej flanki Macieja Kosmatego. Na hokejowym stanie 4:3 na rzecz zespołu z Tychów strzelanie się zakończyło, a miejscowi mogli odczuwać zrozumiały niedosyt. Golkiper ratował gości przy strzale Krystiana Patronia z okolic 10. metra, zaś główka Wilczka z 87. minuty ostemplowała słupek.
– Dramatyczna pierwsza część meczu okazała się dla nas kosztowna. Goniliśmy wynik, ale szczęścia w tym nie mieliśmy wystarczająco dużo – komentuje Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec ponownie przetrzebionych kadrowo bestwinian, co najdobitniej potwierdza obecność na placu gry nominalnego golkipera Mateusza Kudrysa w zgoła nietypowej dla siebie roli.
LKS Bestwina – OKS ZET Tychy 3:4KS Bestwinka na swoim profilu na Facebooku tak wczoraj opisuje mecz z LKS Wilamowiczanka Wilamowice również na facebookowym profilu:
Czytaj więcej