Park, składający się m.in. z czterech hangarów, został otwarty we wrześniu ub. roku
Park Techniki Lotniczej przygotowuje się do rozwinięcia skrzydeł. Na razie w hangarach ulokowały się trzy firmy zajmujące się przewozem lotniczym, usługami w zakresie obsługi samolotów oraz firma, która będzie je wynajmować.
- Z pakietem usług lotniczych wystartujemy w kwietniu - zapowiada Dariusz Piecuch, prezes spółki Bielski Park Techniki Lotniczej.
Trwają też rozmowy z częścią firm lotniczych, żeby przeniosły do Kaniowa swoje linie produkcyjne.
Ciąg dalszy w rozwinięciu:
- Chcemy obalić mit, że latanie jest tylko dla orłów. Od marca będziemy oferować szkolenie, serwis i sprzedaż samolotów ultralekkich. Takie szkolenie, kosztujące dużo poniżej 10 tys. zł, daje możliwość uzyskania tzw. świadectwa kwalifikacji osobom, które nie chcą być pilotami zawodowymi, a jedynie używać lekkiego samolotu do transportu w firmie czy rekreacyjnie wybrać się z rodziną nad morze - mówi Piecuch.
Wiosną w Kaniowie ma zostać zatrudnionych kilkunastu instruktorów. Załatwiana jest także koncesja na obrót paliwami lotniczymi i od marca działać ma stacja paliw lotniczych, jedyna na południe od lotnisk kontrolowanych.
Według Piecucha, park będzie ponadto jedną z lepszych baz obsługowych samolotów ultralekkich.
- Chcemy iść w stronę tego najbardziej popularnego lotnictwa, turystycznego, ultralekkiego, nie związanego z transportem lotniczym. Ceny konstrukcji, które będziemy promować zaczynają się od 50 tysięcy euro. Przelatują 220 km na godz. na 15-17 litrach paliwa. Lotnictwo certyfikowane to samolot za 400-500 tys. euro, nie mówiąc o zużyciu paliwa - mówi Piecuch.
Ma nadzieję, że park będzie działał w pełnym niemal zakresie usług - bez przewozu lotniczego, bo to droga dłuższa - w kwietniu, maju tego roku. Pełne wykorzystanie potencjału wymaga co najmniej roku.
Duża część potencjału parku ma służyć producentom lekkich samolotów. Tymczasem nawet dla największego z nich ceny oferowane przez spółkę są zbyt wysokie.
- Przymierzaliśmy się do wejścia do parku, ale nie sfinalizowaliśmy umów, bo panowie życzyli sobie wysokich stawek za czynsz. W Rzeszowie wynoszą 6 zł za metr kwadratowy i jest tam dobre międzynarodowe lotnisko. U nas chcą 16 zł, choć na razie nawet z pasa startowego nie można korzystać. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji. Mamy na to pół roku i nie jest wykluczone, że coś się zmieni - mówi Włodzimierz Mysłowski, jeden z właścicieli bielskich Zakładów Lotniczych Mysłowski&Margański.
Szefowie parku bronią się twierdząc, że średnie ceny na rynku nieruchomości o porównywalnym charakterze wynosi 3,5-4 euro za metr kw. nie wliczając opłat eksploatacyjnych.
- Nasze ceny nie odstają od tych, jakie są na rynku, a biorąc pod uwagę dostępność do drogi startowej są one bardzo korzystne - twierdzą.
Na spotkaniu w Bielsku-Białej wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld powiedział, że 6 mln euro zostały dane spółce nie po to, by zarządzający nią bawili się w deweloperów, ale by mogła się rozwijać myśl lotnicza.
- Jeśli chcą żyć z deweloperki, to nie powinni dostawać dotacji unijnych na cele rozwoju lotnictwa. Oblatujemy nasz samolot w Mielcu. Kaniów i tak jest dla nas bezużyteczny, bo pas startowy nie uzyskał jeszcze zgody na lądowania i starty. Zmieniony został bowiem jego kierunek, pas przesunięto o 60 metrów i budynek wieży kontroli lotów jest zbyt blisko osi pasa. De facto nie ma tam więc lotniska. Też czekamy na rozwiązanie tej kwestii - uzupełnia Mysłowski, podpisując się pod opinią wiceministra.