Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Czy można zapomnieć ?

07. 09. 02
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 6266

 W sobotni wieczór, 1 września 2007 roku, w bestwińskim Muzeum Towarzystwo Miłośników Ziemi Bestwińskiej zorganizowało spotkanie, na którym odżyły wspomnienia wojennych lat. Właśnie dziś obchodzimy 68-rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej, którą szczególnie pamięta Sybiraczka pani Maria Ślosarczyk z Bestwinki.
Wieczór tragicznych wspomnień „Golgoty Wschodu” Sybiraczki Marii Ślosarczyk rozpoczęła Waleria Owczarz, która przywitała zaproszonych gości. Następnie odśpiewano pieśń „Naszej Patronce”, którą ułożyła właśnie pani Waleria.
Chwilę potem nastąpiła modlitwa różańcowa prowadzona przez panią Marię.

 Kolejno odczytana została homilia księdza Zygmunta Bubaka, którą wygłosił 14 sierpnia 1946 roku.
Później pani Waleria w skrócie przypomniała o bolesnych przeżyciach Sybiraczki z Bestwinki. Przed pamiętnym 1 września 1939 roku pani Maria wraz ze siostrą były na wakacjach u babci. 18 września podczas napadu Rosji na Polskę już było wiadomo, że siostry na długo nie wrócą w rodzinne strony, o ile w ogóle wrócą...

 Męka była straszna – opowiada pani Ślosarczyk. Nie było co jeść, był straszny mróz. Szczególnie przypomina mi się Wigilia bez kromki chleba. Pamiętam tę drugą Wigilię, na której mama opowiadała mi o Panu Jezusie. Właśnie tylko o nim chciałam słuchać opowieści. Nie interesowały mnie żadne bajki, mimo, iż miałam przecież 2 latka, kiedy zostałam wywieziona na Sybir – drżącym głosem ze łzami w oczach kontynuuje pani Maria.
Pewnego razu zaczęłam bardzo płakać za Panem Jezusem. Kiedy mama spytała się dlaczego płaczę, odpowiedziałam , że tęsknie za babcią, ponieważ bałam się, że jeśli się przyznam, to wtedy nie będzie mi już opowiadać o Jezusie.  
Następnie pani Maria opowiadała przeróżne historie, które zapierały dech w piersiach. Jednego jest pewna – gdyby nie Boże cuda, teraz nie siedziałybyśmy tutaj z wami – mówi pani Maria.
 Spotkanie trwało 2 godziny. Nie zabrakło poczęstunku, a atmosfera była bardzo rodzinna. Bardzo dobrze się stało, że w tych trudnych, materialnych czasach, kiedy sami sobie stwarzamy różnorakie problemy, przypomniane zostały czasy klęski, rozpaczy oraz pragnienia tego jednego, małego kawałka chleba...
Grzegorz Wieczorek

Do góry