Niektórzy mówią, że o swojej drużynie, a kibicuję LKS-owi Kaniów od co najmniej pięćdziesięciu paru lat, powinno się pisać albo dobrze, albo wcale. Ja jestem innego zdania, uważam, że zawsze powinno się pisać obiektywnie, czy to będzie się komuś podobać, czy nie. Takie refleksje naszły mnie po ostatnim meczu LKS Kaniów w sezonie 2023/2034, ponieważ musiałem zweryfikować swoje oczekiwania, liczyłem bowiem na to, że zobaczę taki zespół, jak ten, który walczył z Podbeskidziem i Zamkiem Grodziec… Czy był takim?
W sumie to stojąc pod spikerką, z ust zawodnika kaniowskiego zespołu usłyszałem słowa: „i znowu sami sobie strzelamy bramki”, co tym bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że należy pisać obiektywnie.
Z czystym sumieniem mogę napisać, że początek meczu to wyraźna przewaga kaniowskiej drużyny, kilka składnych akcji, wywalczone rzuty rożne i wreszcie bramka Kamila Pawłuszkiewicza już w 7 minucie. Niestety, zupełnie nonszalanckie i niepotrzebne zachowanie Kamila Góry w polu karnym daje rzut karny dla gości, który na bramkę zamienia Wojciech Waluś już 2 minuty później.
Kaniowianie ponownie ambitnie dążą do objęcia prowadzenia, co udaje się w 18 minucie za sprawą Mateusza Włoszka i teraz to kozianie muszą gonić wynik. Do wyrównania w 38 minucie doprowadza Wojciech Waluś, a minutę później po raz trzeci wpisuje się na listę strzelców, dobijając chyba tym samym kaniowski zespół. Wynikiem 2:3 zakończyła się pierwsza połowa i po przerwie to gospodarzom przyszło dążyć do przechylenia szali na swoją korzyść. Ale zanim sędzia rozpoczął drugą odsłonę meczu LKS Kaniów – LKS Kozy w przerwie meczu odbyło się tradycyjne losowanie nagród dla kibiców, którzy zakupili bilety wstępu, tym razem, z uwagi na ostatni mecz sezonu, było ich aż 6.
Wpuszczony po przerwie na boisko w drużynie gości Roman Cholewa w 50 minucie powiększa ich przewagę na 2:4.
Na pewno nie można mieć pretensji do występującego w tym meczu w roli bramkarza Rafała Beniowskiego, który w poprzednich spotkaniach występował w charakterze zawodnika atakującego, bowiem trudno być górą w sytuacjach sam na sam z napastnikami przeciwnika, a tych, niestety, w tym meczu było kilka, z paru z nich Rafał wyszedł obronną ręką, zbierając pochwały swoich kolegów zawodników i kibiców.
W 65 minucie sędzia odgwizdał rzut karny dla LKS Kaniów. Do jego wykonania podszedł Marek Faruga i nie pomylił się, przewaga gości zmalała znowu do jednej bramki, więc pojawiła się szansa na wywalczenie chociaż jednego punktu…
W międzyczasie trener, Zbigniew Wierzgoń dokonywał zmian, dając kolejny raz szansę gry młodym zawodnikom, ale wynik nie ulegał zmianie. Dało się natomiast zauważyć zupełnie niepotrzebną nerwowość, a moim zdaniem i agresję w poczynaniach naszych zawodników, co zaowocowało dwoma żółtymi i w efekcie czerwoną kartką, a tym samym osłabieniem zespołu przez Kamila Górę. Trudno zrozumieć takie zachowanie.
Przewagę wykorzystali goście i w doliczonym już czasie Wojciech Waluś po raz czwarty na swoje konto i po raz piąty dla LKS Orzeł Kozy wpisał się na listę strzelców, pokonując Rafała Beniowskiego, po czym sędzia odgwizdał koniec meczu.
LKS Kaniów – LKS Kozy 3:5
Jak można przeczytać na stronie internetowej klubu http://przelomkaniow.info „Zarząd Klubu większością głosów podjął decyzję o zmianie trenera.”
Trudno powiedzieć, czy jest to dobra decyzja. Czas pokaże. Jedno jest pewne: trener Zbigniew Wierzgoń dawał szansę gry bardzo młodym zawodnikom, którzy mieli się ogrywać i stanowić o sile kaniowskiej drużyny w przyszłości. Jedni stawiają sobie za cel wygranie ligi, dla innych najważniejsze jest dawanie szansy gry własnym wychowankom. Jaki cel będzie miał nowy trener, a został nim już wybrany doświadczony, 54-letni Zbigniew Wydra, kojarzony głównie z prowadzeniem Pioniera Pisarzowice, z którym osiągał bardzo dobre wyniki (również prowadził zespoły z Buczkowic, Wapienicy oraz Rybarzowic)?