Przez wzgląd na ligową tabelę faworytem potyczki w Landeku byli jej gospodarze. Po kilku istotnych kadrowych roszadach zanotowanych zimą beniaminek z Bestwiny liczył jednak na sprawienie niespodzianki.
Niespodzianką w derbowej konfrontacji byłby każdy inny wynik od wygranej gospodarzy. I na rozstrzygnięcie choć częściowo korzystne dla LKS-u Bestwina zanosiło się tylko w końcowym fragmencie premierowej odsłony, gdy w 38. minucie Krystian Patroń doprowadził do wyrównania. Łukasza Krzczuka pokonał w sytuacji sam na sam, korzystając na przerzucie Kacpra Kudyby nad obrońcami Spójni.
Wcześniej – w 27. minucie – landeczanie zdobyli skromną zaliczkę. W następstwie solowego rajdu Mariusza Bojarskiego i jego uderzenia w słupek dobitką popisał się Tomasz Zawadzki. Goście mogli żałować, że mimo dogodnej pozycji piłkę ponad bramką przeniósł Kamil Kamionka czy wreszcie straconego gola do szatni. W 45. minucie Wojciech Pisarek zagrał „na obieg” do Marcina Habdasa, ten podał wzdłuż linii bramkowej do Szymona Gołucha, który Kacpra Mioduszewskiego zmusił do kapitulacji. – To był niestety punkt zwrotny meczu. Gol dający rywalowi ponowne prowadzenie podciął nam skrzydła i mimo dużej motywacji nie potrafiliśmy nic już wywalczyć – przyznaje Mateusz Gazda, szkoleniowiec beniaminka z Bestwiny.
W drugiej części wiosennej inauguracji wyżej notowany z beskidzkich IV-ligowców przypieczętował w 68. minucie wygraną. Pisarek przedarł się w pobliże bramki LKS-u z prawego skrzydła, by strzałem w „krótki” słupek zaskoczyć Mioduszewskiego. – Próbowaliśmy rozgrywać piłkę, ale niewiele z tego niestety wynikało. Szkoda błędów, które popełniliśmy – dodaje Gazda.
Niespodzianką w derbowej konfrontacji byłby każdy inny wynik od wygranej gospodarzy. I na rozstrzygnięcie choć częściowo korzystne dla LKS-u Bestwina zanosiło się tylko w końcowym fragmencie premierowej odsłony, gdy w 38. minucie Krystian Patroń doprowadził do wyrównania. Łukasza Krzczuka pokonał w sytuacji sam na sam, korzystając na przerzucie Kacpra Kudyby nad obrońcami Spójni.
Wcześniej – w 27. minucie – landeczanie zdobyli skromną zaliczkę. W następstwie solowego rajdu Mariusza Bojarskiego i jego uderzenia w słupek dobitką popisał się Tomasz Zawadzki. Goście mogli żałować, że mimo dogodnej pozycji piłkę ponad bramką przeniósł Kamil Kamionka czy wreszcie straconego gola do szatni. W 45. minucie Wojciech Pisarek zagrał „na obieg” do Marcina Habdasa, ten podał wzdłuż linii bramkowej do Szymona Gołucha, który Kacpra Mioduszewskiego zmusił do kapitulacji. – To był niestety punkt zwrotny meczu. Gol dający rywalowi ponowne prowadzenie podciął nam skrzydła i mimo dużej motywacji nie potrafiliśmy nic już wywalczyć – przyznaje Mateusz Gazda, szkoleniowiec beniaminka z Bestwiny.
W drugiej części wiosennej inauguracji wyżej notowany z beskidzkich IV-ligowców przypieczętował w 68. minucie wygraną. Pisarek przedarł się w pobliże bramki LKS-u z prawego skrzydła, by strzałem w „krótki” słupek zaskoczyć Mioduszewskiego. – Próbowaliśmy rozgrywać piłkę, ale niewiele z tego niestety wynikało. Szkoda błędów, które popełniliśmy – dodaje Gazda.
Źródło: www.sportowebeskidy.pl