Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Seniorzy bez zdobyczy punktowej

21. 10. 11
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 2395
Nad wyraz ciekawie zapowiadały się IV-ligowe derby, w których LKS Bestwina podejmował MRKS Czechowice-Dziedzice.
To goście zanotowali iście piorunujący start, bo w 5. minucie fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego z 20. metrów popisał się Błażej Adamiec. Gol ten nie był może świadectwem przewagi MRKS-u, ale już skuteczności, która w sobotę atutem czechowiczan jak najbardziej była. Potwierdzenie tego stanowi kolejna okazja przyjezdnych, którą w 25. minucie bezlitośnie wykorzystał Paweł Kozioł, wieńczący dogranie Damiana Zajączkowskiego ze skrzydła.
Bestwinianie dotrzymywali kroku rywalowi, długimi fragmentami prowadzili też grę. Ale kiedy w 49. minucie rajd lewym skrzydłem strzałem podwyższającym wynik na 3:0 sfinalizował Michał Czernek, nie było już mowy o włączeniu się do walki o punkty. Wprawdzie w 55. minucie rzut rożny, rozegrany krótko przez Krystiana Patronia z Krystianem Makowskim, przyniósł trafienie autorstwa Jakuba Raszki, ale na więcej podopieczni Jarosława Kupisa nie pozwolili. W 74. minucie zabójczą kontrę golem okrasił Patryk Mizera, niebawem o futbolówkę powalczył Czernek, który wtórnie zaistniał w gronie strzelców i pogrom stał się faktem. Bramki kibice w Bestwinie jeszcze obejrzeli. W 81. minucie uderzeniem z 12. metra Mateusz Włoszek pokonał Jakub Świerczka, zaś w 90. minucie po drugiej stronie boiska Łukasz Szędzielarz „pomścił” faulowanego w „16” Czernka.
Derby, choć rozstrzygnięte efektownie 6:2 na rzecz wyżej notowanego z beskidzkich IV-ligowców, nie były wcale jednostronnym widowiskiem. Zgodni w takiej ocenie byli obaj szkoleniowcy „naszych” drużyn.
LKS Bestwina MRKS Czechowice-Dziedzice 2:6
LKS Bestwina: Mioduszewski – Miroski (55' Makowski), Gołąb, Olek, Kamionka, Kosmaty (60' Sawicki), Droździk, Raszka, D. Gacek (46' Włoszek), Patroń (87' Mielnikiewicz), Wentland (68' Wilczek)

Punkty dla KS Bestwinka w konfrontacji z zespołem z Lędzin wydawały się mało realne. Surowe rokowania przedmeczowe znalazły potwierdzenie na murawie.
– Przeciwnika mieliśmy z najwyższej półki, bo MKS Lędziny to bez wątpienia ścisła czołówka naszej ligi. Przewyższał nas pod względem organizacji gry, sposobu konstruowania akcji i choć próbowaliśmy bronić się, to znajdywał przestrzeń, aby nas zaskakiwać – opowiada Wojciech Lisewski, trener gospodarzy, którym wyżej notowany rywal „odjechał” bezpowrotnie przed przerwą.
W 7. minucie piłkarze z Bestwinki zbyt krótko wybili piłkę po stałym fragmencie lędzinian, co przypłacili szybko utratą wyniku remisowego, z kolei w minutach odpowiednio 24. i 40. goście pomysłowymi rozegraniami rozmontowali zasieki obronne reprezentanta bielskiego podokręgu. O honorowe trafienie zawodnicy KS Bestwinka i owszem się starali, lecz szarże Piotra Wydmańskiego i Kacpra Kołodzieja nie miały, choć obiecujące, kluczowego elementu zaskoczenia.
Na półmetku rywalizacji zanosiło się toteż na wysoką porażkę miejscowych, ale druga odsłona była w ich wykonaniu lepsza. Podopieczni trenera Lisewskiego grali nieco odważniej i... doczekali się gola. – Nie mogliśmy pozwolić sobie na otwartą grę, ale w końcu nadarzyła się i nam szansa – dodaje trener KS Bestwinka. W 67. minucie sfaulowany w „16” został Maciej Skęczek, kilkanaście sekund później wymierzając sprawiedliwość. Futboliści MKS-u byli już wówczas osłabieni liczebnie po czerwonej kartce dla jednego z zawodników. Nic sobie jednak z tego nie robiąc na finiszu w minucie 86. przypieczętowali wygraną, która z perspektywy całości spotkania nie była zagrożona.
W Bestwince rezultat 4:1 na rzecz klarownego faworyta przyjęto co oczywiste ze zrozumieniem. – To drużyna, która na ten moment jest poza naszym zasięgiem. Mieliśmy taki kwadrans w drugiej połowie, gdy mogliśmy się pokusić o gola kontaktowego, ale punkty zasłużenie zdobyli goście – kwituje Lisewski.
KS Bestwinka - MKS Lędziny 1:4
KS Bestwinka: Chmielniak – Wójtowicz, Dawidek, Francuz, Adamski, Hałas (60' Fluder), Willmann, Kołodziej (70' Wróbel), Wydmański (80' Kowalczyk), Adamowicz, Skęczek

LKS Kaniów swój mecz rogrywał w Kozach, gdzie Orzeł, podobnie jak Przełom nie doznał jeszcze prażki na własnym boisku. Wydawało się, że sztuka przerwania tej passy uda się kaniowianom, ponieważ pierwsza połowa zakończyła się ich prowadzeniem 0:1 po bramce Foksa. Niestety, na drugą połowę wyszedł chyba inny zespół, ponieważ strzelał tylko Orzeł i zdobył 3 bramki. Przełom nie wykorzystał rzutu karnego, bramkarz skutecznie zatrzymał strzał Wojciecha Czulaka i mecz zakończył się wynikiem 3:1
LKS Orzeł Kozy - LKS Pzrełom Kaniów 3:1

 Źródło: www.sportowebeskidy.pl

Do góry