Wymagającym sprawdzianem dla zespołu z Bestwiny było jego starcie z Decorem Bełk, jawiącym się jako jeden z kandydatów do czołowych lokat na IV-ligowym szczeblu.
Bestwinianie w starciu, w którym byli skazywani na pożarcie, zrobili co w ich mocy, by zainkasować premierowe punkty w sezonie. Niewiele zabrakło, aby zresztą swego dopięli. Była 77. minuta, gdy piłkarze z Bełku błyskawicznie rozegrali rzut wolny, czemu nie zapobiegli ani obrońcy LKS-u, ani też bezbłędny wcześniej golkiper Kacper Mioduszewski. – Nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że zapłaciliśmy frycowe za brak ogrania na tym poziomie – przyznaje w ocenie bramkowej sytuacji Wojciech Rogala, zastępujący dziś na trenerskiej ławce Sławomira Szymalę.
Pozostałe fragmenty spotkania miały niemalże jednostajny, zacięty przebieg, lecz z optyczną przewagą Decoru. To goście wypracowali sobie więcej szans strzeleckich, zmuszając przed przerwą bramkarza bestwińskiej drużyny do parowania uderzeń zza „16”. Najbardziej konkretnie w ofensywie beniaminek IV ligi śląskiej zaprezentował się, gdy został zmuszony do odrabiania straty. W 81. minucie futbolówka po strzale Patryka Wentlanda minimalnie minęła słupek, a przy kilku „centrach” ze stałych fragmentów gry w pobliżu „świątyni” Decoru kotłowało się.
Niestety – i tym razem bestwinianie obejść się musieli smakiem, wyczekując niezmiennie debiutanckiego łupu, który zdaje się być zarazem bliski. – Staraliśmy się grać nisko, wyczekiwać kontr i korzystać ze swoich atutów. Postawiliśmy się faworytowi naszym pomysłem na grę i to może napawać optymizmem – dodaje Rogala.
LKS Bestwina - KS Decor Bełk 0:1
LKS Bestwina: Mioduszewski – Liszka, Gołąb, M. Gacek, Makowski, Włoszek (60' Kosmaty), Mielnikiewicz, Wentland, Droździk (65' Patroń), D. Gacek (85' Szymański), Wilczek (70' Skęczek)
Bestwinianie w starciu, w którym byli skazywani na pożarcie, zrobili co w ich mocy, by zainkasować premierowe punkty w sezonie. Niewiele zabrakło, aby zresztą swego dopięli. Była 77. minuta, gdy piłkarze z Bełku błyskawicznie rozegrali rzut wolny, czemu nie zapobiegli ani obrońcy LKS-u, ani też bezbłędny wcześniej golkiper Kacper Mioduszewski. – Nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że zapłaciliśmy frycowe za brak ogrania na tym poziomie – przyznaje w ocenie bramkowej sytuacji Wojciech Rogala, zastępujący dziś na trenerskiej ławce Sławomira Szymalę.
Pozostałe fragmenty spotkania miały niemalże jednostajny, zacięty przebieg, lecz z optyczną przewagą Decoru. To goście wypracowali sobie więcej szans strzeleckich, zmuszając przed przerwą bramkarza bestwińskiej drużyny do parowania uderzeń zza „16”. Najbardziej konkretnie w ofensywie beniaminek IV ligi śląskiej zaprezentował się, gdy został zmuszony do odrabiania straty. W 81. minucie futbolówka po strzale Patryka Wentlanda minimalnie minęła słupek, a przy kilku „centrach” ze stałych fragmentów gry w pobliżu „świątyni” Decoru kotłowało się.
Niestety – i tym razem bestwinianie obejść się musieli smakiem, wyczekując niezmiennie debiutanckiego łupu, który zdaje się być zarazem bliski. – Staraliśmy się grać nisko, wyczekiwać kontr i korzystać ze swoich atutów. Postawiliśmy się faworytowi naszym pomysłem na grę i to może napawać optymizmem – dodaje Rogala.
LKS Bestwina - KS Decor Bełk 0:1
LKS Bestwina: Mioduszewski – Liszka, Gołąb, M. Gacek, Makowski, Włoszek (60' Kosmaty), Mielnikiewicz, Wentland, Droździk (65' Patroń), D. Gacek (85' Szymański), Wilczek (70' Skęczek)