- Cały czas wspominamy tamten dzień. Nawet wczoraj, patrząc na chmury, jakie przyszły, opowiadaliśmy o tamtej niedzieli - mówi Janusz Nycz z ul. Dankowickiej w Kaniowie. Dom, w którym mieszka, był jednym z tych które wówczas ucierpiały najbardziej - w oczy rzucał się zerwany dach, wełna mineralna walająca się po podwórzu, sterta blach przed posesją. Dach został naprawiony, elewacja również. Nie widać śladów ubiegłorocznej katastrofy. Pozostała jednak w głowach ludzi.
Trąba powietrzna pojawiła się nagle
Mieszkająca obok Maria Kowalczyk rok temu tuż po katastrofie opowiadała reporterowi DZ, że przez całą niedzielę 7 czerwca 2020 roku było parno, duszno. Wczesnym popołudniem zaczęło się chmurzyć. Około godz. 14.00 poszła zamknąć okno, bo zaczęło wiać.
- Nie zdążyłam zamknąć okna, a szyby wybiło. Widziałam jak od sąsiada wszystko leciało w naszą stronę. Potem się okazało, że dach nam zerwało. To była sekunda... Całe szczęście, że wnuk uciekł z tego pokoju, bo nie wiem, co by z nim było. Wnuczka nie mogła wyjść z pokoju, bo drzwi się zaklinowały. Zaczęła płakać. Kiedy się to wszystko się skończyło, też zaczęłam płakać... Straszne emocje... - opowiadała wówczas pani Maria.
- Nie zdążyłam zamknąć okna, a szyby wybiło. Widziałam jak od sąsiada wszystko leciało w naszą stronę. Potem się okazało, że dach nam zerwało. To była sekunda... Całe szczęście, że wnuk uciekł z tego pokoju, bo nie wiem, co by z nim było. Wnuczka nie mogła wyjść z pokoju, bo drzwi się zaklinowały. Zaczęła płakać. Kiedy się to wszystko się skończyło, też zaczęłam płakać... Straszne emocje... - opowiadała wówczas pani Maria.
Janusz Nycz także nie ukrywa, że okna i dach udało im się szybko naprawić, a jeśli chodzi o pozostałe prace, to jeszcze nie udało się wszystkiego ponaprawiać - tyle rzeczy zostało zniszczonych - Robimy wszystko etapami - mówi pan Janusz. Dodaje, że jeśli chodzi o pomoc samorządu i rządu, to nie mogą narzekać. - Wójt się spisał - podkreśla pan Janusz.
Przypomnijmy, że w kilka dni po katastrofie mieszkańców Kaniowa odwiedzili wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, minister Grzegorz Puda oraz starosta bielski Andrzej Płonka. Artur Beniowski, wójt gminy Bestwina, w której leży Kaniów, zwracał wówczas uwagę na bardzo dobrą współpracę władz wszystkiego szczebla (poszkodowani szybko dostali zasiłki celowe w wysokości 6 tys. zł, przekazana została także transza pieniędzy na rzecz mieszkańców). Wójt podkreślał, że wiele lokalnych firm zaproponowało pomoc - ktoś udostępnił koparkę, ktoś przewiózł zniszczone rzeczy, sąsiedzi bezinteresownie pomagali porządkować posesje.
- U nas nie pierwszy raz była taka trąba, ale pierwszy raz uszkodziło nam dach. Nie porwało go, ale pogięło, bo dobrze był przymocowany. Dopiero dwa tygodnie temu go naprawiliśmy, bo długo czekaliśmy na firmę, mieliśmy problemy z ubezpieczycielem - opowiada Anna Mikołajek.
Mieszkańcy ul. Dankowickiej nadal żyją w strachu
Alina Bobowska nie ukrywa, że trauma po tamtej czerwcowej niedzieli pozostała. Jak tylko pogoda zaczyna się psuć, to czuje strach, szybko zamyka wszystkie okna, drzwi. - Tego nie da się zapomnieć - mówi pani Alina.
- Najgorsze jest to, że coraz częściej dochodzi do takich sytuacji. Pojawiają się takie wiry w powietrzu. Boję, że może się powtórzyć. Wszystko zależy od charakteru człowieka, bo mąż z kolei mówi "Co ma być to będzie" - zwierza się Maria Kowalczyk.
Optymizm stara się zachować Anna Mikołajek. Ma nadzieję, że jak już raz przydarzyło im się coś takiego, to drugi raz się nie powtórzy. - Taką mamy nadzieję - mówi pani Anna.
Całość artykułu wraz ze zdjęciami tutaj -> https://dziennikzachodni.pl/traba-powietrzna-w-kaniowie-rok-po-katastrofie-mieszkancy-ciagle-zyja-w-strachu-tego-nie-da-sie-zapomniec/ar/c1-15675638