Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Piekło - Niebo - część II

09. 05. 20
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 5349
 Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj druga część artykułu o Robercie. Najpierw zapis rozmowy z naszym bohaterem, ilustrowany fotkami z drugiego filmu, w którym Robert występował, a na końcu informacja o tym filmie.
J.Z. Robert, nie jesteś aktorem, a zagrałeś w dwóch filmach. Jak to się stało?
R.J. Byłem w Krakowie na terapii odwykowej. Kiedy szedłem korytarzem zauważył mnie Jacek Błachut, operator i reżyser, wykładowca w szkołach filmowych w Berlinie, Hanowerze i Toruniu (Camerimage Film School). Zainteresował się mną i spytał kierownika terapii, czy po zakończeniu całego cyklu terapii będę mógł pracować z niepełnosprawnymi dziećmi. Wyrażono zgodę i kiedy tylko zakończyłem terapię zacząłem pracę w Domu Pomocy Społecznej w Krakowie.. Po trzech dniach chciałem zrezygnować, bo to co tam zobaczyłem przerosło mnie, mimo że przecież byłem znany jako twardziel. I właśnie chyba ten twardziel podpowiedział mi żeby nie rezygnować, że może mam szansę by w sobie coś zmienić. Zostałem, a Jacek Bławut zaproponował mi główną rolę w filmie dokumentalnym pod tytułem „Born Dead” („Urodzony Martwy”).
 J.Z. Właśnie, „Born Dead” to film dokumentalny przedstawiający historie więźnia – recydywisty. Ty także masz za sobą trudną przeszłość. W jakim stopniu jest to film o Tobie?
R.J. Owszem, przebywałem w zakładach karnych, miałem opinię niezłego chuligana. Pierwszy raz trafiłem do zakładu karnego w wieku 17 lat. Po dwóch latach wyszedłem, a po sześciu miesiącach trafiłem tam ponownie. W czasie odbywania w zakładzie drugiego wyroku uświadomiłem sobie, że jest ze mną coś nie tak. Postanowiłem poddać się terapii odwykowej. To był strzał w dziesiątkę. Na zajęciach uświadomiono mi, że jestem osobą uzależnioną od alkoholu. „Born Dead” to film, który pokazuje mój pobyt w więzieniu i jak odzyskuję uczucia, bo będąc na wolności i pijąc alkohol traciłem je.
J.Z. Opowiedz coś o sobie, o swojej młodości, jak to się stało, że trafiłeś do więzienia.
R.J. W młodości fascynowała mnie subkultura punkowa, podobała mi się ich odmienność, muzyka, wolność i sposób bycia. Zapragnąłem być taki sam, zacząłem więc spotykać się ze starszymi kolegami, którzy już coś wiedzieli na ten temat i po jakimś czasie zbłądziłem. Zaczęły się ucieczki z domu, picie alkoholu, itp. Większość czasu spędzałem na ulicy, gdzie jedną z rozrywek był właśnie alkohol. Jeździłem na koncerty, festiwale, gdzie też oczywiście alkohol lał się strumieniami.  Zacząłem olewać szkołę, ale jednak ją ukończyłem i to nawet z dobrym wynikiem, no i potem już zakład karny.

 J.Z. Jak wspominasz czas spędzony na planie filmowym?
R.J. Czas spędzony na planie filmowym był dla mnie wielką przygodą. Poznałem fantastycznych ludzi, fascynujących mnie aktorów i reżyserów. Poznałem kulisy powstawania filmów.
J.Z. Drugi film „Jeszcze nie wieczór” wszedł na ekrany kin 15 maja. Kto zaprosił Cię do udziału w tym filmie?
R.J. Do udziału zaprosił mnie, podobnie, jak i do pierwszego, reżyser Jacek Bławut.
J.Z. Co powiesz o swojej roli? Czy tutaj również grasz siebie?
R.J. W tym filmie jestem opiekunem starszych ludzi, aktorów – weteranów. Tutaj gram już normalną aktorską rolę, otrzymałem scenariusz i musiałem nauczyć się z niego swoich kwestii oraz tego co mam wykonywać na planie filmowym.
 J.Z. Z kim występujesz i co możesz powiedzieć o aktorach, których poznałeś?
R.J. Poznałem aktorów z pierwszych stron gazet. Miałem przyjemność pracować z taki sławami, jak Beata Tyszkiewicz, Ewa Krasnodębska – Zakrzewska, Sonia Bohosiewicz, Danuta Szaflarska, Nina Andrycz, Jan Nowicki, Irena Kwiatkowska, Roman Kłosowski, Lech Gwit, ksiądz Kazimierz Orzechowski, Antoni Pawlicki, Witold Gruca, Stefan Burczyk. Okazuje się, że są to wspaniali ludzie. Przebywanie w ich towarzystwie, to oprócz zaszczytu również ogromna przyjemność.
J.Z. Filmy, w których występowałeś zdobyły wiele nagród. Co to oznacza dla Ciebie? Uczestniczysz w przeglądach filmowych, galach?
R.J. „Born Dead” otrzymał wiele statuetek: 2004 rok - Kraków (Krakowski FF - Konkurs Krajowy; do roku 2000 Ogólnopolski FFK)-Nagroda Specjalna "Brązowy Lajkonik", Nagroda Specjalna FICC (Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych), Kołobrzeg (Europejski Filmowy Festiwal Integrujący "Ty i Ja") - Grand Prix w kategorii filmów dokumentalnych, Nowogard (MF Filmu, Muzyki, Malarstwa "Lato z Muzami") –  wyróżnienie, Łódź (Festiwal Mediów "Człowiek w zagrożeniu") - Nagroda Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi, Kanton (MFFD)-Nagroda Specjalna, w 2005 roku - Budapeszt (Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych o Prawach Człowieka) - II Nagroda, w 2006 roku Kijów (Ukrainian Context - Human Rights Documentary Film Days) - Nagroda za poszerzanie społecznej świadomości w dziedzinie praw człowieka, Kolding (Handicap Film Festival) - Nagroda w konkursie międzynarodowym.
Wszystkie te nagrody, mimo że zdobywał je reżyser Jacek Bławut, niezmiernie mnie cieszą. Świadczą o tym, że zyskał on uznanie nie tylko krytyków filmowych ale i społeczeństwa. Na festiwalach zawsze nagradzany był rzęsistymi brawami i to nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Do tej pory otrzymuję listy z gratulacjami. To cieszy i dodaje wiary oraz sił, aby kontynuować to, co chciałem zmienić w sobie i w czym udaje mi się wytrwać.
Rozmawiały ze mną również studentki, które pisały prace dyplomowe traktujące o tym filmie i nie tylko o samym filmie. Cieszę się, że mogłem im choć troszkę pomóc.
 „Jeszcze nie wieczór”  także może poszczycić się już pierwszymi nagrodami. W 2008 roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył Srebrne Lwy oraz Złotego Kangura – nagrodę australijskich dystrybutorów, a Jan Nowicki otrzymał nagrodę za pierwszoplanową role męską. W 2009 roku na Ogólnopolskim Festiwalu sztuki Filmowej „Prowincjonalia” we Wrześni Jacek Bławut odebrał główną nagrodę Jańcia Wodnika.
Udział w festiwalach to naprawdę niesamowite przeżycie. Świadomość, że uczestniczy się w czymś co podoba się tak wielu ludziom, co daje nagrody twórcom tych dzieł dodaje mocy. Fantastyczna sprawa.
J.Z. Młodzi ludzie często błądzą, szukają swoich dróg. Czy chciałbyś aby brali z Ciebie przykład? Masz dla nich jakieś rady albo przestrogi?
R.J. Kiedy jest się młodym wydaje nam się, że świat należy do nas, chce się szaleć, zapomina się o jakichś ramach, których nie powinno się przekraczać. Łatwo wtedy zbłądzić, zejść na złą drogę. Lepiej żeby do tego nie doszło, bo można przegrać swoje życie. Jeśli jednak komuś powinie się noga to nigdy nie jest za późno aby wrócić do normalnego życia. Muszą jednak zostać spełnione dwa warunki; trzeba chcieć i musi być ktoś, kto poda pomocną dłoń. Mnie się udało, wyszedłem na prostą i dopiero teraz właśnie wiem, że żyję. Właśnie kiedy jestem trzeźwy to wiem, że żyję. Mam pracę, gram w piłkę nożną, relaksuje się łowiąc ryby, nie jestem sam.

J.Z. Dziękuję za rozmowę i życzę Ci wytrwałości oraz kolejnych sukcesów na planie filmowym....no i na boisku.

A teraz o drugim filmie:

Do Domu Aktora w Skolimowie przyjeżdża na rekonwalescencję gwiazdor kina i teatru Jerzy (Jan Nowicki). Przybycie niepoprawnego ekscentryka zakłóca ustabilizowane życie mieszkańców, tym bardziej, że Jerzy namawia ich do wspólnego wystawienia "Fausta" J. W. Goethego. Równocześnie flirtuje z Małgorzatą - zmysłową pracownicą ośrodka (Sonia Bohosiewicz).
"Jeszcze nie wieczór" to film o miłości, przemijaniu i aktorach – ich ekscentryczności, marzeniach zagrania jeszcze jednej, może ostatniej, wielkiej roli. W obsadzie - obok Jana Nowickiego i Sonii Bohosiewicz (laureatka Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego i ORŁA 2008 w kategorii "Odkrycie Roku") - pojawiają się wybitne osobowości polskiego kina i teatru. Film mówi o pięknie starości, opowiada o tym, że może to być cudowny okres w życiu. Reżyser żartuje, że jego marzeniem jest, aby młodzi ludzie po projekcji „Jeszcze nie wieczór” chcieli się od razu zestarzeć. Więcej na http://www.jeszczeniewieczor.com/

Do góry