– Najważniejsze w tym wszystkim są punkty. My je z trudnego terenu wywieźliśmy – z jednej strony zasłużenie, z drugiej dopisało nam też szczęście, bo wcześniej niepotrzebnie daliśmy przeciwnikowi tlen – oznajmia Dawid Szewczuk, szkoleniowiec reprezentanta bielskiego podokręgu.
Mecz przebiegał do pauzy pod dyktando gości. W 28. minucie uderzenie z 25. metrów Patryka Wentlanda, po uprzednim przechwycie futbolówki, znalazło drogę do siatki. Tuż przed pauzą zrobiło się 2:0. Tym razem piłkę odzyskał Wojciech Wilczek, prostopadle zagrał ją do Macieja Budkiewicza, który z kolei po ziemi wzdłuż bramki wybornie obsłużył egzekutora w owym zdarzeniu Tomasza Galę. Zważywszy na fakt, że w premierowych 45. minutach 2 dogodne szanse miał jeszcze Wilczek, to dysproporcja w wyniku absolutnie znikąd się nie wzięła.
Huśtawką nastrojów dla bestwinian okazała się natomiast druga połowa. W 50. minucie sędzia zarządził rzut karny po ręce Budkiewicza. Efekt? Gol kontaktowy, który tyszan wyraźnie pobudził do bardziej ofensywnej gry. Ta zaowocowała wyrównaniem po godzinie, które trzeba określić mianem zaskoczenia, wszak nieco wcześniej gospodarzy skarcić mógł w sytuacji sam na sam z golkiper ZET-ki Budkiewicz. Co się jednak odwlecze... W 70. minucie piłkarze LKS-u odzyskali prowadzenie, kiedy po długim podaniu od Gali rywali sprytnie uprzedził Igor Jurzak. Kwadrans później ponownie podział punktów był bliski realizacji. Tyszanie wyrównali za sprawą „11”, zaordynowanej po przewinieniu Damiana Gacka. I kiedy istotnie równy bilans zysków wydawał się pewnikiem, w 4. minucie czasu doliczonego Budkiewicz z kąta uderzył w podbramkowym „kotle”, jaki powstał w następstwie wrzutu z autu Gacka.
OKS SET Tychy - LKS Bestwina 3:4
LKS Bestwina: Sładczyk – Wójtowicz (84' Skęczek), Riva, Nalepa, Fluder (75' Kosmaty), Patroń, Wentland, Budkiewicz, Gacek, Gala, Wilczek (50' Jurzak)
Źródło: www.sportowebeskidy.pl
LKS Kaniów stał przed bardzo trudnym zadaniem, ponieważ gościł zespół z samego czuba tabeli, Sokoła Hecznarowice. Goście mieli więcej z gry, co przełożyło się na końcowy wynik. Pierwsza bramka dla Sokoła padła w 20 minucie, dziesięć minut później było 0:2, a po czterech minutach 0:3. W ostatniej minucie pierwszej połowy sędzia odgwizdał rzut karny, który pewnie został wykorzystany przez Adriana Pająka i zakończyła się prowadzeniem gości 4:0. Zdjęcia TUTAJ
Trudno odmówić kaniowianom braku ambicji i chęci zdobycia chociaż jednego gola, walczyli na całej szerokości i długości boiska, ale i obrona, i bramkarz gości wychodzili z każdej sytuacji obronną ręką.
Po zmianie stron, w podbramkowym zamieszaniu w 50 minucie padł samobój, a pięć minut później kapitan gości zdobył dla swojej drużyny szóstą bramkę.
Trener kaniowian, Zbigniew Wierzgoń, dokonywał licznych zmian, wpuszczając na boisko młodych zawodników, ale obrona gości w dalszym ciągu była czujna i Sokół wyjechał z Kaniowa z czystym kontem bramkowym i 3 punktami.
LKS Kaniów – Sokół Hecznarowice 0:6