Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Nie dowieźli wyników do końca meczu

23. 11. 05
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 752
„Dwójka” LKS-u Goczałkowice miała w Bestwinie odnieść stosunkowo łatwe zwycięstwo. Perspektywa ligowej tabeli okazała się, jednakże złudna.
Bo choć w 14. minucie faworyt zgodnie z planem strzelił gola, to w dalszych minutach premierowej odsłony musiał godzić się ze świetnymi momentami w grze bestwinian. W 28. minucie po przechwycie piłki Krystian Patroń zagrał w sposób nieosiągalny dla tercetu defensorów zespołu z Goczałkowic, a w sytuacji sam na sam Igor Jurzak lewą nogą nie dał szans bramkarzowi. Niemal bliźniaczą akcję gospodarze wykonali w 33. minucie – w roli asystenta wystąpił Tomasz Gala, a Wojciech Wilczek po rękach golkipera LKS-u Goczałkowice zapewnił swojej drużynie zaliczkę na półmetku rywalizacji. Tej nie zapobiegł nawet fakt egzekwowania przez przyjezdnych rzutu karnego. Doświadczony Adam Maślorz „11” chciał wykonać sprytnie, ale efekt był o tyle komiczny, że uderzenie „podcinką” w sam środek bramki bez najmniejszego trudu złapał w „koszyczek” Adrian Sładczyk.
Ciąg dalszy niemocy jednych i dobrej passy drugich miał miejsce po wznowieniu gry. W 54. minucie Wilczek skutecznie „spresował” przeciwnika, a następstwem indywidualnego wykończenia było podwyższenie wyniku na 3:1. Niespodziewane zwycięstwo było wówczas bliskie realizacji... – Wszystko układało się dla nas pomyślnie. Prowadziliśmy, mieliśmy swoje kontry, aby dobić rywala. To się nie udało, a na domiar złego zostaliśmy za to skarceni – mówi ze smutkiem Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec ekipy z Bestwiny.
W 67. minucie Maciej Kosmaty popełnił faul przed polem karnym, co goście skrzętnie wykorzystali celnym strzałem ponad murem. Nerwowa końcówka stała się tym bardziej faktem, iż w 85. minucie za skompletowanie żółtych kartek boisko opuścił wraz z „cegłą” Wilczek. I już w 93. minucie wygrana bestwinianom umknęła przy rzucie rożnym i zamieszaniu, którego żaden z zawodników miejscowego zespołu nie zdołał wyjaśnić.
LKS Bestwina – LKS Goczałkowice-Zdrój II 3:3
LKS Bestwina: Sładczyk – Riva, Gołąb, Miroski, Fluder, Wentland, Jurzak (65' Budkiewicz), Kosmaty, Patroń, Gala (75' Grabski), Wilczek

Również LKS Kaniów nie dowiózł korzystnego wyniku do ostatniego gwizdka sędziego. Co prawda za każdym razem gonił wynik, bo najpierw stracił bramkę w 17 minucie po rzucie karnym podyktowanym przez sędziego dla gospodarzy, Orła Kozy, by w 28 minucie wyrównać za sprawą Patryka Wójtowicza, następnie w 43 minucie ponownie stracił bramkę. Po przerwie, w 58 minucie, Patryk Wójtowicz, najlepszy strzelec LKS Kaniów, ponownie pokonał bramkarza kozian. I kiedy wydawało się, że z trudnego terenu, w meczu, w którym faworytem byli gospodarze uda się wywieźć 1 punkt, w doliczonym już czasie gry gospodarze raz jeszcze trafiają do bramki kaniowian i dopisują do swojego konta 3 punkty.
Przed meczem trener LKS Kaniów, Zbigniew Wierzgoń, mówił: „Obraliśmy wspólny azymut, wiemy co chcemy robić. Tworzy się dobry monolit i to widać w ostatnich wynikach. Szkoda dla nas, że ta runda się kończy. Zespół jest cały czas w budowie, mamy sporo młodzieży, która dopiero się ogrywa, ale coraz lepiej zaczynamy funkcjonować. Na tyle. że potrafimy punktować z ekipami z czuba tabeli. W meczu z Orłem nastawiamy się na walkę i kolejne punkty.
I ta walka była, niestety punkty pozostały w Kozach. LKS Orzeł Kozy - LKS Kaniów 3:2

Źródło: www.sportowebeskidy.pl

 

Do góry