A wracając do meczu …. wydaje mi się, że na drugą połowę wyszły zupełnie inne drużyny niż na pierwszą i dotyczy to zarówno LKS Kaniów, jaki i GLKS II Wilkowice.
We wspomnianej 27 minucie, a następnie w 32 Norbert Foks trafił do bramki przyjezdnych i w sercach kibiców LKS Kaniów, a zwłaszcza prezesa, zagościła radość, tym bardziej, że drużyna poczynała sobie całkiem nieźle. W tej odsłonie nie padło jednak więcej goli, ale przewaga gospodarzy została wystarczająco udokumentowana.
Po przerwie stroną przeważającą i praktycznie tą, która zdominowała boisko był GLKS II Wilkowice. Nie tylko mnie trudno to było zrozumieć. W 54 minucie Khudaiberdiev zdobył kontaktową bramkę dla gości i nie była to jedyna okazja do podwyższenia wyniku przez przyjezdnych. Gospodarzom trudno było, mimo przeprowadzonych zmian, przełamać wysoko ustawioną linię obrony gości i de facto ani razu nie zagrozili ich bramce. Na szczęście po 90 +3 minutach sędzia, Przemysław Greń, odgwizdał koniec meczu i gospodarze na środku boiska mogli odtańczyć „cieszynkę” ze zdobycia 3 punktów, co na ten moment, niestety, daje w dalszym ciągu kaniowianom 8 miejsce, które nie jest premiowane udziałem w barażach o wejście do ligi okręgowej, ale przed nami przecież jeszcze 7 kolejek, więc wszystko „się może zdarzyć”...