Jedną z tych osób jest pani Sylwia. Jak relacjonuje, bezskutecznie usiłowała dostać się do pediatry z gorączkującą córką…Posłuchaj
Opowiada, że 4-letnia dziewczynka od trzech dni miała temperaturę sięgającą 39 stopni Celsjusza. Mimo że pani Sylwia pojechała do ośrodka, z dzieckiem na ręku, już po godzinie 7.00 rano, do lekarza nie została przyjęta. Usłyszała, że może zostać umówiona na wizytę na następny dzień. Ostatecznie, umówiła dziecko tego samego dnia wieczorem na wizytę prywatną.
Dlaczego 4-latka nie została przyjęta? Zapytaliśmy kierownik ośrodka zdrowia w Bestwinie Bożenę Kaźmierczak. Pani doktor miała w opisywanym dniu urlop.
- Nie mogę odnieść się do tej sytuacji, nie byłam jej świadkiem i nikt mi jej nie relacjonował. Wydaje mi się, że jest to niemożliwe – mówi. (…) Jeśli mama z gorączkującym dzieckiem na ręku była, nie wierzę, że jej odmówiono… Być może się zdenerwowała, być może odeszła i nie dokończyła rozmowy z panią z rejestracji. W tym czasie nie było jeszcze na pewno lekarza, więc mogła poczekać, bo wielokrotnie zdarza się, że pomiędzy pacjentami zapisanymi, przyjmujemy pacjentów, szczególnie małe dzieci, które wymagają konsultacji i badania lekarskiego - odpowiada Bożena Kaźmierczak.Posłuchaj
Kierownik ośrodka zdrowia w Bestwienie przyznaje, że pacjenci są zapisywani na wizyty lekarskie nie tylko w tym samym dniu, w którym dzwonią czy przychodzą do rejestracji, ale również nazajutrz, a nawet dwa dni później. Podkreśla jednak, że wszystko zależy od stanu pacjenta i objawów choroby.
- Gorączka, która pojawia się w danym dniu niekoniecznie jest wskazaniem od razu do badania lekarskiego. Mówię ogólnie, o dorosłych, o młodzieży i dużych dzieciach. Myślę, że termin na następny dzień czy nawet za dwa dni w przypadku dorosłych osób – nie dotyczy to niemowlaków – jest jak najbardziej prawidłowy – mówi Bożena Kaźmierczak. Posłuchaj
Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy byli zirytowani tym, że kiedy słyszą w rejestracji, że nie ma już wolnego terminu na wizytę do lekarza, widzą jednocześnie, że poczekalnia jest pusta.
Kierownik ośrodka tłumaczy, że pacjenci są umawiani na konkretną godzinę. - W związku z tym wydaje się, że jest pusto, co nie znaczy, że nikogo nie ma. Myślę, że to dobrze, że pacjenci nawzajem się ze sobą nie kontaktują i nie przekazują sobie wirusów i bakterii. Pacjent jest wtedy w ośrodku 15 minut, a nie dwie, trzy godziny w oczekiwaniu na swoją kolej – zaznacza.
Pani kierownik uważa też, że do ośrodka można się dodzwonić. Podkreśla, że pacjenci mają do dyspozycji dwa numery stacjonarne, numer internetowy i komórkowy. Na zmianie są dwie panie rejestratorki. Jedna z nich rejestruje osoby, które przychodzą do ośrodka, a druga odbiera telefony. Jak mówi, zdarzają się kumulacje telefonów np. po weekendach, ale trzeba próbować.
Jednak pacjenci, z którymi rozmawialiśmy, zdania na temat ośrodka zdrowia w Bestwinie - pod wpływem powyższych argumentów - chyba nie zmienią.
- To jest kpina. Kompletna porażka – słyszymy.
Źródło: https://www.radiobielsko.pl