Dwie wygrane i jeden remis to raczej dobry bilans. Na pewno najbardziej cieszą się w Bestwince i Kaniowie, ponieważ obie występujące w bielskiej klasie A drużyny odniosły zwycięstwa, KS Bestwinka wyjazdowe z Orłem Kozy, LKS Kaniów domowe z Zaporą Wapienica. LKS Bestwina zremisował z GLKS Wilkowice.
Rozpocznę od informacji z Kaniowa, bo tutaj byłem obecny. Był to pierwszy mecz na własnym boisku, wcześniej kibice mogli się cieszyć informacją o wygranej w pierwszej kolejce w Grodźcu 2:0 i liczyli na kolejne zwycięstwo. A tutaj niespodzianka … w 16 minucie z rzutu wolnego doskonale przymierzył Kołodziej i Zapora objęła prowadzenie, mimo iż od 11 minuty grała w osłabieniu po czerwonej kartce swojego zawodnika. I trzeba przyznać, że goście poczynali sobie bardzo dobrze, kilka razy poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Dawida Grabskiego, były nawet sytuacje „sam na sam”, z których Grabski wychodził obronną ręką. Stojąc wśród kibiców i fotografując (zdjęcia TUTAJ) miałem okazję słyszeć opinie o grze Przełomu. Nie były to słowa pochwalne, wręcz przeciwnie, narzekano na każdą formację. Na szczęście, bodajże w 44 minucie, Konrad Markiel pokonał dzięki rykoszetowi bramkarza przyjezdnych i do szatni drużyny schodziły przy stanie 1:1. Z jednej strony gol „do szatni” przeważnie źle wpływa na drużynę, która go straciła i mobilizująco na tę, która go zdobyła, reprymendy od trenera w szatni też pewnie pomagają, ale początek drugiej połowy nie zapowiadał się ciekawie, Zapora w dalszym ciągu zagrażała raz za razem kaniowskiemu bramkarzowi. Trener, Adam Śliwa, dokonał zmian, jedną wymuszoną, za kontuzjowanego zawodnika wszedł Tomasz Jacher, a później juniorzy: Patryk Wójtowicz i Rafał Beniowski. Lepiej zaczęły pracować „skrzydła” i gospodarze zaczęli stwarzać sobie coraz więcej sytuacji do zdobycia gola. W 76 minucie Konrad Markiel wykorzystał swoje warunki fizyczne i celnym trafieniem głową ponownie pokonał bramkarza. W 86 minucie nareszcie powiodło się Kamilowi Górze i zdobył on 3 bramkę dla Przełomu.
Rozpocznę od informacji z Kaniowa, bo tutaj byłem obecny. Był to pierwszy mecz na własnym boisku, wcześniej kibice mogli się cieszyć informacją o wygranej w pierwszej kolejce w Grodźcu 2:0 i liczyli na kolejne zwycięstwo. A tutaj niespodzianka … w 16 minucie z rzutu wolnego doskonale przymierzył Kołodziej i Zapora objęła prowadzenie, mimo iż od 11 minuty grała w osłabieniu po czerwonej kartce swojego zawodnika. I trzeba przyznać, że goście poczynali sobie bardzo dobrze, kilka razy poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Dawida Grabskiego, były nawet sytuacje „sam na sam”, z których Grabski wychodził obronną ręką. Stojąc wśród kibiców i fotografując (zdjęcia TUTAJ) miałem okazję słyszeć opinie o grze Przełomu. Nie były to słowa pochwalne, wręcz przeciwnie, narzekano na każdą formację. Na szczęście, bodajże w 44 minucie, Konrad Markiel pokonał dzięki rykoszetowi bramkarza przyjezdnych i do szatni drużyny schodziły przy stanie 1:1. Z jednej strony gol „do szatni” przeważnie źle wpływa na drużynę, która go straciła i mobilizująco na tę, która go zdobyła, reprymendy od trenera w szatni też pewnie pomagają, ale początek drugiej połowy nie zapowiadał się ciekawie, Zapora w dalszym ciągu zagrażała raz za razem kaniowskiemu bramkarzowi. Trener, Adam Śliwa, dokonał zmian, jedną wymuszoną, za kontuzjowanego zawodnika wszedł Tomasz Jacher, a później juniorzy: Patryk Wójtowicz i Rafał Beniowski. Lepiej zaczęły pracować „skrzydła” i gospodarze zaczęli stwarzać sobie coraz więcej sytuacji do zdobycia gola. W 76 minucie Konrad Markiel wykorzystał swoje warunki fizyczne i celnym trafieniem głową ponownie pokonał bramkarza. W 86 minucie nareszcie powiodło się Kamilowi Górze i zdobył on 3 bramkę dla Przełomu.
Warto jeszcze odnotować niewykorzystany rzut karny w pierwszej połowie przez gości z Wapienicy. Mimo wielu krytycznych słów, jakie słyszałem pod adresem kaniowskiej drużyny zakończę słowami: zwycięzców się nie sądzi.
LKS Kaniów – Zapora Wapienica 3:1
LKS Kaniów – Zapora Wapienica 3:1
LKS Kaniów: Dawid Grabski, Patryk Ciućka, Wojciech Czulak, Tomasz Drewniak, Szymon Dunat (44' Patryk Wójtowicz), Marek Faruga (78' Rafał Beniowski), Kamil Góra, Wojciech Kubies, Konrad Markiel, Michał Szymański, Damian Woźniak (68' Tomasz Jacher)
KS Bestwinka grał w sobotę. Na swoim profilu na facebooku tak administrator informuje kibiców o wygranej: Kolejne pewne, tym razem wyjazdowe zwycięstwo zalicza dziś nasza drużyna. Po trafieniach Kamila Kucharczyka (39’ głową), Patryka Fludra ponownie bezpośrednio z rzutu wolnego (58’) oraz Tomka Sajdaka, który ustalił wynik spotkania w minucie 86 pokonujemy LKS Orzeł Kozy 1-3(0-1).
Skład: Chmielniak, Kucharczyk, Głąb, Pietraszko, M. Wójtowicz, Yeder, Zorkun, Szczypka, Fluder, Stasica, Sajdak.
O meczu LKS Bestwina możemy znaleźć informację na stronie www.sportowebeskidy.pl: Gospodarze mieli apetyty na to, aby niedawnego IV-ligowca pokonać i wreszcie sięgnąć po zwycięstwo, a też przebieg meczu wyraźnie na to wskazywał. Cóż jednak z tego, że ekipa z Wilkowic atakowała i często dochodziła do sytuacji strzeleckich, skoro ze skutecznością była „na bakier”. Sami tylko Szymon Trybała i Dominik Kępys kilkukrotnie stawali przed szansą pokonania Adriana Sładczyka, by w tej materii zawodzić miejscowych kibiców. Bliski powodzenia był także Jakub Cybiński, który główkował w słupek. – Tak naprawdę na przerwę mogliśmy schodzić z wynikiem, który rozstrzygałby mecz. Nie potrafiliśmy natomiast w żaden sposób udokumentować przewagi – tłumaczy szkoleniowiec wilkowiczan Krzysztof Bąk.
Wspomnianemu już Cybińskiemu przypadł wreszcie w udziale gol otwierający wynik spotkania. W 54. minucie wykorzystał bowiem dośrodkowanie Łukasza Szędzielarza z rzutu wolnego. Schowani długimi fragmentami za podwójną gardą piłkarze z Bestwiny zdołali w końcowej fazie konfrontacji przebudzić się. Po prostopadłym podaniu Adriana Miroskiego w boczną siatkę w sytuacji sam na sam uderzył Wojciech Wilczek, ale kolejna akcja, a więc „złamanie” Michała Motyki z prawego skrzydła do środka i wyłożenie piłki Maciejowi Kosmatemu, po rykoszecie przyniosło wyrównanie.
Czy rozstrzygnięcie to zasłużone? Niekoniecznie, ale fakt faktem starcie zakończyło się równym rozdziałem „oczek”. – Bez wątpliwości to punkt, który musimy szanować. Rywal postawił nam wysoko poprzeczkę i był zespołem dominującym. Nam niezmiennie doskwiera wąska liczebnie kadra, co przy ostatnim natężeniu meczów robi swoje – ocenia Sebastian Gruszfeld, trener LKS-u Bestwina.
GLKS Wilkowice – LKS Bestwina 1:1
LKS Bestwina: Sładczyk – Mielnikiewicz, Krawczyk, Miroski, Kacprzak, Kościuch (46' Nowak), Kosmaty (90' Radwański), Droździk, Wentland, Motyka, Adamowicz (63' Wilczek).
KS Bestwinka grał w sobotę. Na swoim profilu na facebooku tak administrator informuje kibiców o wygranej: Kolejne pewne, tym razem wyjazdowe zwycięstwo zalicza dziś nasza drużyna. Po trafieniach Kamila Kucharczyka (39’ głową), Patryka Fludra ponownie bezpośrednio z rzutu wolnego (58’) oraz Tomka Sajdaka, który ustalił wynik spotkania w minucie 86 pokonujemy LKS Orzeł Kozy 1-3(0-1).
Skład: Chmielniak, Kucharczyk, Głąb, Pietraszko, M. Wójtowicz, Yeder, Zorkun, Szczypka, Fluder, Stasica, Sajdak.
O meczu LKS Bestwina możemy znaleźć informację na stronie www.sportowebeskidy.pl: Gospodarze mieli apetyty na to, aby niedawnego IV-ligowca pokonać i wreszcie sięgnąć po zwycięstwo, a też przebieg meczu wyraźnie na to wskazywał. Cóż jednak z tego, że ekipa z Wilkowic atakowała i często dochodziła do sytuacji strzeleckich, skoro ze skutecznością była „na bakier”. Sami tylko Szymon Trybała i Dominik Kępys kilkukrotnie stawali przed szansą pokonania Adriana Sładczyka, by w tej materii zawodzić miejscowych kibiców. Bliski powodzenia był także Jakub Cybiński, który główkował w słupek. – Tak naprawdę na przerwę mogliśmy schodzić z wynikiem, który rozstrzygałby mecz. Nie potrafiliśmy natomiast w żaden sposób udokumentować przewagi – tłumaczy szkoleniowiec wilkowiczan Krzysztof Bąk.
Wspomnianemu już Cybińskiemu przypadł wreszcie w udziale gol otwierający wynik spotkania. W 54. minucie wykorzystał bowiem dośrodkowanie Łukasza Szędzielarza z rzutu wolnego. Schowani długimi fragmentami za podwójną gardą piłkarze z Bestwiny zdołali w końcowej fazie konfrontacji przebudzić się. Po prostopadłym podaniu Adriana Miroskiego w boczną siatkę w sytuacji sam na sam uderzył Wojciech Wilczek, ale kolejna akcja, a więc „złamanie” Michała Motyki z prawego skrzydła do środka i wyłożenie piłki Maciejowi Kosmatemu, po rykoszecie przyniosło wyrównanie.
Czy rozstrzygnięcie to zasłużone? Niekoniecznie, ale fakt faktem starcie zakończyło się równym rozdziałem „oczek”. – Bez wątpliwości to punkt, który musimy szanować. Rywal postawił nam wysoko poprzeczkę i był zespołem dominującym. Nam niezmiennie doskwiera wąska liczebnie kadra, co przy ostatnim natężeniu meczów robi swoje – ocenia Sebastian Gruszfeld, trener LKS-u Bestwina.
GLKS Wilkowice – LKS Bestwina 1:1
LKS Bestwina: Sładczyk – Mielnikiewicz, Krawczyk, Miroski, Kacprzak, Kościuch (46' Nowak), Kosmaty (90' Radwański), Droździk, Wentland, Motyka, Adamowicz (63' Wilczek).