W Bestwinie ogołocono z konarów dorodne drzewa rosnące tuż przy kościele. Niektórym mieszkańcom nie przypadło to do gustu. Proboszcz odpowiada, że cięcia zostały wykonane w celu ratowania drzew.
- Na litość boską! - irytują się niektórzy mieszkańcy. - Co księdzu przeszkadzały te drzewa?! Jak to teraz wygląda?! - pytają. Istotnie - wygląda paskudnie. Kilka kikutów drzew, które otaczają bestwiński kościół razi już z daleka. Proboszcz parafii, ksiądz Cezary Dulka, przekonuje jednak, że lipy za jakiś czas odzyskają swój dawny wygląd, a w dodatku będą zdrowsze. Zabiegi, których dokonano na drzewach, nie są bowiem - twierdzi duszpasterz - jego widzimisię.
- Były konieczne, jeśli lipy mają żyć dłużej i nie zagrażać wiernym i otoczeniu. Niestety, przed wielu laty były gospodarz parafii wykonał podobny zabieg, ale zupełnie niefachowo. Przez to korony drzew odrosły tak fatalnie, że u niektórych drzew naruszyły statykę, inne z kolei zachorowały - opowiada ksiądz Dulka.
Jednak ci, którzy go krytykują i nie zgadzają się z taką ingerencją w drzewostan podnoszą, że zarówno kościół, jak i wszystko, co znajduje się na jego terenie objęte jest ochroną konserwatorską. Ksiądz powinien więc mieć zgodę na wykonanie cięć. Czy rzeczywiście? Okazuje się, że nie. Jak ustaliliśmy, kościół i teren wokół niego (aż do ogrodzenia) jest wpisany na listę zabytków, jednak sama zieleń już nie.
Sprawie i tak przyjrzy się jednak przedstawiciel konserwatora zabytków. Jest bowiem podejrzenie, że korony mogły zostać przycięte w większym zakresie niż 30 proc. objętości. A tego już samowolnie dokonywać nie wolno - tak wynika z ustawy o ochronie przyrody.
Więcej o sprawie można przeczytać w „Kronice Beskidzkiej”. Nowy numer jest już w sprzedaży. E-wydanie jest dostępne TUTAJ.
Źródło: https://bielsko.biala.pl