Jednym z patronów medialnych II Undergroundu Festiwalu był oceniający się, jako pierwszy portal kultury,sztuki i rozrywki w Beskidach www.bb365.info .Poniżej kopia tekstu recenzującego przebieg festiwalu. Na portalu
www.bb365.info pod tekstem ukazało się mnóstwo komentarzy, które polemizują z autorem, dlatego też zapraszam do komentarzy, ponieważ wyjaśniają one wiele kwestii poruszonych przez autora i nie zawsze zgadzają się z jego opinią.
Tegoroczny Underground Festwial był drugą odsłoną imprezy organizowanej przez mieszkańców gminy Bestwina. Wszyscy fani muzyki gitarowej – począwszy od ska i punku, kończąc na ciężkim brzmieniu spod znaku heavy metalu - mimo kilku niedociągnięć, powinni być zadowoleni.
II edycję festiwalu miał rozpocząć o godzinie 16.00 zespół Ptasia grypa, ale już na początku organizatorzy sprawili nam niespodziankę – przed punkowcami z Jawiszowic wystąpiła heavy metalowa kapela Headbengers. Wśród melodyjnych piosnek stylistyką związanych z brytyjską sceną metalową sprzed 25 lat, znalazło się miejsce na cover „Dorosłe Dzieci” grupy Turbo. Ciekawie zaaranżowany, w trochę cięższej wersji niż oryginał spodobał się publiczności.
Po ich koncercie opóźnienie całej imprezy wynosiło 1 h 30 minut. Kolejnym zespołem w kolejności, a w zasadzie pierwszym, który powinien wystąpić, była buntownicza brygada z Jawiszowic – Ptasia Grypa. Buntownicza ze względu na treść zawartą w tytułach i tekstach – „Pokój bez klamek”, „Stań, walcz, nie pozwól im na to”. Gdyby nie klawiszowiec, grupa niczym szczególnym nie wyróżniała by się z szeregu podobnych zespołów.Pozostając w lekkich klimatach – scenę opanowało trio Abnegat. Luźna, skoczna i wesoła mieszkanka ska i punka przypadła publiczności do gustu. W ich występie również nie zabrakło utworów innych artystów – wykonali utwór „La Bamba”. Reszta ich koncertu szczególnie niczym nie zaskakiwała, ale co było widać po zgromadzonych w Kaniowie widzach, idealnie wstrzelili się w klimat imprezy.
Występy Magic Mushroom, Noise Division oraz Nie Dotyczy Chodnika pokazały, kto tego dnia powinien upominać się o miano gwiazdy pierwszego dnia Underground Festiwal. „Grzybiarskie” trio ze świetnym perkusistą pokazało jak można bawić się muzyką tworząc przemyślaną, psychodeliczną, a zarazem melodyjną mieszankę.Noise Division było najcięższym zespołem pod względem stylistyki, który zagościł tego dnia na scenie. Co prawda z nowym gitarzystą, ale ze starą energią, którą porwali publiczność. Obok utworów z ich pierwszego wydawnictwa - „God”, „Opposites” - można było również usłyszeć - „I exist in scream” czy „Hole in my head”. Połączenie dynamiki hardcoru, energicznych riffów, w których można doszukiwać się inspiracji death metalem i świetnego wokalu, który radzi sobie doskonale w partia czystych jak i w przekrzyczanych, musiało spodobać się publiczności. Cieszy fakt, że zespół stara się uciec od formuły piosenki – „krzyk na zwrotce, czysty refren”. Najlepszy występ tego wieczoru.
Mimo wielkich opóźnień na scenie swój występ rozpoczęła pięcioosobowa załoga z Nie Dotyczy Chodnika. Doświadczenie sceniczne zespołu udzielało się już od początku ich koncertu, muzycy od pierwszej piosenki pojednali sobie publiczność, która tego dnia za ich sprawą zwiększyła swoja liczebność. „Puste krzesło”, „Powerslide” zabrzmiały tak jak powinny – z energią i pasją. Można uznawać, że NDC ze swoim show mogło być gwiazdą, ale ze stu procentową pewnością uważam, że było mocnym akcentem kończącym pierwszy dzień imprezy.
28.06.2008Ostatni dzień festiwalu miał rozpocząć punkowy kwartet On Yer Bike. Trudno stwierdzić jakiego sformułowania użyć – „niestety” czy „na szczęście”. Ja jednak posłużę się „na szczęście” nie zagrali. Zamiast nich na scenie zagościło C4 – death metalowe trio. Muzycznie zespół bardzo ciekawy, w swojej muzyce łączący elementy innych odmian metalu np. grindcoru. Charyzmatyczny basista, pełniący również role wokalisty panował na scenie, jak to przystało na lidera metalowej formacji. W warstwie tekstowej trudno szukać czegoś oryginalnego – „Butcher” czy inne utwory, stylistyką nie odbiegały od metalowej normy.
Po występie C4 przyszedł czas na Volte Face – siedmiu muzyków z Oświecimia. Akordeon z sekcją dętą świetnie radzili sobie w połączeniu z bardzo ciekawa barwą wokalistki. W ich set liście również znajdowało się miejsce na cover. Był to „Zegarmistrz światła”, utwór piękny, ale zbyt poważny, aby można było przerabiać go na lekki riff do poskakania. Można motywować ten wybór luźnym stosunkiem muzyków do wszystkiego w życiu. Wybór jak najbardziej nie trafiony.
Błędem organizatorów było stylistyczne rozstawienie kapel. Najlepszy przykład – Magda Wang, przed nią punk/ska, po niej również punk/ska. W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć sugerowany przykład poprawnego rozstawienia zespołów:
Piątek:
- C4
- Noise Division
- Headbengers
- Magic Mushroom
- Magda Wang
- Nie Dotyczy Chodnika
Sobota:
- Abnegat
- Ptasia Grypa
- Awaria Podwozia
- Volte Face
- Per-wers
Po umiejscowionej w amerykańskich klimatach Magdzie Wang nastąpiła kolejna roszada zespołów – kolejnością zamienili się Per-wers oraz Awaria Podwozia. Obie kapele przebyły wiele kilometrów, żeby wystąpić. Jednak to krakowski zespół (Per-wers) był gwiazdą wieczoru – mimo, że nie grał jako ostatni. Twórcy piosenki „Na w-fie” pojednali sobie publiczności i od razu porwali ich do zabawy. Rewelacyjnie przyjęci zagrali poprawny koncert rozgrzewając publiczność przed występem swoich kolegów z Tychów.
Koncert Awarii Podwozia przeszedł bez echa. Po tym co zaprezentowali ich poprzednicy ciężko było pokazać cokolwiek nowego – oprócz ubrań. Niestety nie wszystkim ze zgromadzonych przypadł do gustu hippisowski image basisty zespołu. Szkoda, że niektórzy muzycy stawiali na efekt wizualny, a nie na muzykę, która gdy jest dobra, sama się obroni.
Imprezę można uznać za średnio udaną - sprzedane ok. 250 biletów, 10 zespołów – równoważyły się z ogromnymi błędami organizatorów. Wadliwie działające nagłośnienie sceniczne, które nie wytrzymało wszystkich występów, brak odsłuchów dla wszystkich występujących muzyków, brak odpowiedniej ilości mikrofonów do ilości instrumentów (Volte Face), zły rozstaw zespołów (Magda Wang), zastąpienie punkowego zespołu death metalowym (On Yer Bike – C4) – co spowodowało wyjście kilkunastu osób z imprezy, brak bufetu na terenie festiwalu, znikoma kontrola biletów (to zaszkodziło tylko organizatorom), źle zorganizowany przywóz sprzętu przez zespoły i przede wszystkim brak gwiazdy.
To dopiero druga edycja tej imprezy, a pierwsza na świeżym powietrzu (poprzednia odbyła się w lokalu gastronomicznym). Mam nadzieje, że organizatorzy wyciągną wnioski z tej edycji i kolejna będzie zorganizowana lepiej, rozsądniej, bo idea jest bardzo dobra. Jeśli nastąpi poprawa, to na pewno frekwencja w przyszłym roku będzie o wiele lepsza.
Szymon Siwiec