- Rok 2010 powoli się kończy i nadszedł czas na podsumowanie sezonu. Co wydarzyło się w twojej karierze w ciągu ostatnich kilku miesięcy?
- Od stycznia b.r. pokonałem w wodzie blisko 500 km, na rowerze ponad 8 tys. oraz 3,5 tysiąca w biegu. W tym czasie wziąłem udział w ponad 30 zawodach w kraju i za granicą.
- Który start był dla ciebie najważniejszy?
- Moim głównym celem był udział w triatlonowych zawodach z cyklu Ironman, które miały miejsce 4 lipca w Klagenfurcie w Austrii. Udział w tej imprezie był zwieńczeniem wielomiesięcznych przygotowań. Po drodze miałem wiele startów treningowych i kontrolnych, które były wskazówką dla dalszej pracy. Jednym z nich była start w Vienna City Maraton, w którym uzyskałem czas 2 godziny 53 minuty, zdobywając swój drugi rezultat życiowy. Była to dobra prognoza dla rywalizacji w Austrii.
Ciąg dalszy w rozwinięciu:
- Dystans IRONMAN to najbardziej rozbudowana forma triatlonu. To był Twój debiut na tym dystansie. Jak przebiegała rywalizacja i czy udało się zrealizować założenia?
- Moje nastawianie przed startem było dobre. Miałem świadomość uczciwie wykonanych treningów. Zawody tej rangi to niezwykłe przeżycie. Szczególnie ważną chwilą był moment samego startu. O godzinie 7 rano stanąłem na brzegu jeziora, wśród 3 tys. zawodników. Wystrzał z armaty był sygnałem do startu. Przed nami 3,8 km pływania. Początek trudny, ciasno i niebezpiecznie. Technika pływania, którą często ćwiczyłem w basenie, teraz okazała się nieprzydatna. Ważna była umiejętność utrzymania na wodzie i przepychania wśród innych zawodników. Spokojniej zrobiło się po kilkuset metrach, wtedy każdy mógł płynąć swoim wypracowanym rytmem. Pływanie nie jest moją najmocniejszą stroną. Zakładałem pokonanie tego etapu w 1,5 godziny a z wody wyszedłem o 10 minut wcześniej. Cieszyłem się, że mam to za sobą, ale wiedziałem jak wiele jeszcze przede mną. Szybka zmiana stroju i po 10 minutach wyruszyłem na trasę rowerową, która liczyła 180 km. Mniej więcej do połowy dystansu wszystko szło zgodnie z planem: długie alpejskie podjazdy spokojnie, na wysokiej kadencji a zjazdy szybko. Niestety na jednym z nich przebiłem dętkę. To był początek problemów. Rower ukończyłem z dużą stratą czasową. Ta świadomość sprawiła, że na trasę biegu maratońskiego ruszyłem zbyt szybko. Źle rozłożone siły doprowadziły do poważnego spadku energii. Zmęczenie było tak duże, że w drugiej części biegu nie byłem w stanie przełknąć pestki arbuza, którym żywiłem się na trasie. Maraton ukończyłem w czasie 3 godziny 37 minut a całość dystansu w 11 godzin 27 minut i 7 sekund. Pomimo, że końcowy czas był gorszy od stawianych założeń, to szczęście na mecie było ogromne. W tej konkurencji, poza czasem, liczy się także walka z samym sobą, oraz poznanie własnych możliwości. Dystans Ironman zajął pierwsze miejsce na liście moich aspiracji sportowych.
- Zawody, w których jest do pokonania 226 kilometrów, muszą pozostawiać ślady w organizmie. Jak się czuje zawodnik za linią mety, czy następnego dnia, lub tydzień później?
Szczęście na mecie jest tak duże, ze zapomina się o bólu. Pierwsze godziny po zawodach należą do najprzyjemniejszych. Nawet objawy udaru słonecznego, nie pozbawiły mnie radości.
- Czy po tak wyczerpujących zawodach, udało się odzyskać dobrą formę startową?
Muszę przyznać, że po miesiącu kryzysu, nadeszły 2 kolejne, wypełnione obficie startami. W tym czasie ustanowiłem rekordy życiowe na 5 dystansach: Żylina - triatlon na dystansie olimpijskim – 2 godziny 18 minut, Brzeszcze - bieg na 15 km – 56:57, Borówno - triatlon na dystansie 1/2 IM – 4 godziny 59 minut, Knurów - bieg na 10 km – 35:41, Budapeszt – Międzynarodowy Bieg Uliczny na dystansie 30 km w czasie 1 godzina 57 minut - 5 miejsce w klasyfikacji generalnej. Sezon 2010 zakończyłem startem w Maratonie w Dębnie. Pomimo kontuzji kolana i trudnych warunków atmosferycznych, zająłem 14 miejsce w klasyfikacji Mistrzostw Polski.
- Jak ocenia Pan miniony sezon i jakie plany na następny rok?
Miniony sezon oceniam dobrze, choć mam nadzieję, że może być znacznie lepiej. W ciągu ostatnich miesięcy dowiedziałem się wiele na temat własnego organizmu i metod treningu. Zamierzam to wykorzystać w kolejnych przygotowaniach. Wiele jednak będzie zależało od życzliwości sponsorów. Treningi oraz udział w zawodach triatlonowych, to duże koszty. Uzyskane w minionym sezonie wyniki zawdzięczam firmie transportowej BOHACZYK oraz agencji reklamowej MEDIA TARGET.