Miejsce lidera zajęła gmina Bestwina, której procentowy wskaźnik wynosi 42,16 procent. Czy tak wysokie zadłużenie jest groźne dla gminy?
Na sesji w dniu 3 listopada radni domagali się od wójta aby wysłał do Kroniki sprostowanie, że sytuacja nie jest zła, a jej celem miałoby być uspokojenie mieszkańców. Wydaje się jednak, że artykuł w Kronice Beskidzkiej i zamieszczona tam wypowiedź wójta Stefana Wodniaka są jasne i nie wymagają sprostowań. W rozwinięciu wypowiedź wójta zamieszczona na łamach Kroniki:
- Faktycznie, na papierze wygląda to na spore zadłużenie, ale mamy je pod kontrolą. Prawda jest taka, że budżet gminy nie jest zbyt duży, więc chcąc zrobić większe inwestycje, trzeba sięgać po dotacje. Z kolei po ich przyznaniu musimy mieć pieniądze na wkład własny i wtedy w większości przypadków musimy zaciągnąć kredyt. Mówiąc obrazowo, gdy zadłużamy się na złotówkę, zyskujemy z dotacji kilka złotych! Gdybyśmy nie brali kredytów, to wątpię czy udałoby nam się ruszyć z takimi inwestycjami jak budowa gminnej oczyszczalni w Kaniowie i modernizacja ośrodka zdrowia w Bestwinie. Staramy się zaciągać głównie pożyczki,z których spora część jest umarzalna. Niedawno otrzymaliśmy decyzję z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, że umorzono nam aż 4 miliony złotych. To oznacza, że nasz dług dość znacząco się obniży. W sumie na koniec roku nasze zadłużenie pójdzie mocno w dół, bo dojdą do tego jeszcze oszczędności na przetargach. Obecnie jest doskonała koniunktura dla samorządów. Firmy mocno schodzą z cen za wykonawstwo i po przetargach okazuje się, że ostatecznie do zapłacenia za jakąś inwestycję mamy o 30, a nawet do 40 procent mniej niż było to zaplanowane w kosztorysach. Zatem staramy się robić jak najwięcej. Możemy się obejść bez pożyczek czy kredytów, ale wtedy musielibyśmy zrezygnować z wielu przyznanych dotacji. A tak otwiera nam to zdecydowanie większe możliwości- mówi wójt gminy Bestwina Stefan Wodniak
Źródło: Kronika Beskidzka