Wcześniej Dziennik Zachodni a teraz portal www.beskidzka24.pl podejmuje temat kamienia granicznego przeniesionego z granicy w Kaniowie do centrum Dankowic. Oto ten artykuł: Kaniów okradziony z historii
Mieszkańcy Kaniowa domagają się od mieszkańców sąsiednich Dankowic zwrotu... austriackiego kamienia granicznego. Bo sąsiedzi kiedyś przyjechali, kamień wykopali, mówiąc, że chcą go poddać renowacji, po czym wkopali pod swoim kościołem!
Austriacki kamień graniczny do 2005 roku znajdywał przy ulicy Wiślanej w Kaniowie (gmina Bestwina). - Stał tuż nad Wisłą, na mojej łące. Gdy byłem dzieckiem, robiliśmy sobie nawet przy nim zdjęcia. To przecież świadectwo historii tego miejsca - mówi kaniowianin Jan Fajfer. - Pewnego dnia jadę tędy na rowerze i widzę, że kamienia nie ma - wspomina Stanisław Stwora z Kaniowa. - Zabrał go nieżyjący już Jan Rąba, sołtys Dankowic (gmina Wilamowice - red.). Zapewniał mnie, że kamień wróci na swoje miejsce. Jednak komuś coś się musiało odwidzieć, bo kamień nie wracał. Myślałem nawet o zgłoszeniu na policji kradzieży, ale ówczesny wójt Bestwiny Stefan Wodniak mówił, że postara się sprawę załatwić polubownie - opisuje Jan Fajfer.
Nie udało się. Zdziwienie mieszkańców było tym większe, gdy kamień został wkopany w samym sercu Dankowic, tuż obok kościoła. Teraz „wyznacza granicę” między świątynią a plebanią. - Nie widać, by został poddany renowacji. Jest nawet w gorszym stanie niż kiedyś - zauważa Stanisław Stwora.
Pasjonat lokalnej historii z Kaniowa, Michał Kobiela, przekonuje, że doszło do zakłamania historii. Do kamienia mieszkańcy Dankowic przymocowali bowiem tablicę z której wynika, że stał u nich. - Poza tym, ten słup oznaczający granicę zaborów ma wartość historyczną, gdy stoi na swoim miejscu. Dobrze by było, gdyby wrócił nad Wisłę. Można by wtedy robić lekcje historyczne w terenie - mówi.
W Wilamowicach nie sposób się dowiedzieć dlaczego kamień pojawił się pod dankowickim kościołem. - To była decyzja sołtysa, ale jego już o to nie zapytamy. Moja rola była w tym wszystkim żadna - mówi Andrzej Sadlok, prezes klubu sportowego Pasjonat Dankowice, wtedy radny. - Jednak te zarzuty z Kaniowa są bezpodstawne. Dopóki tego kamienia nie odnaleziono, nie był nikomu znany. Stał w niedostępnym miejscu i był zalewany przez Wisłę. Nikt się nim nie interesował i żadnych wycieczek tam nie było. Teraz stoi w widocznym miejscu i dzięki temu ludzie wiedzą, że była tu granica zaborów - dodaje.
- Trudno teraz powiedzieć, czy ten kamień został skradziony. Gmina na pewno go nie zabrała, tylko mieszkańcy Dankowic. Leżał zaniedbany, a teraz stoi w godnym miejscu. Jednak niech mieszkańcy Kaniowa do mnie przedzwonią, to porozmawiamy. Jeśli chcą jego zwrotu, to nie widzę problemu. To temat do załatwienia od ręki, przy kawie - zaprasza do dyskusji Marian Trela, burmistrz Wilamowic. - Trzeba przyjść do obecnego sołtysa i radnych. Na pewno zapadnie jakaś decyzja. Nie ma co jątrzyć - uważa Andrzej Sadlok.