Z racji regularnego punktowania głównych konkurentów z ligowej czołówki sobotni mecz ekipy z Wilkowic w Bestwinie miał znaczenie istotne.Dla gości obrót zdarzeń w Bestwinie nie był pomyślny. W 8. minucie piłkarze LKS-u w swoim stylu krótko rozegrali kornera, w jego następstwie wilkowiczanie dopuścili się przewinienia w pobliżu „16”. Strzał Krystiana Patronia odbił się od słupka, a dobitkę w zamieszaniu wykonał Fabian Riva. Tuż przed upływem 2 kwadransów było już 2:0 dla podopiecznych Dawida Szewczuka. Patroń zaliczył przechwyt w środku pola, dograł do Tomasza Gali, który wyłożył piłkę skutecznie zamykającemu akcję Damianowi Gackowi. Rywal znokautowany? Nic bardziej mylnego, bo jeszcze przed pauzą Dominik Kępys przerzucił golkipera LKS-u po asyście Mateusza Kubicy, a wynik na powrót „stykowy” gwarantował emocje po wznowieniu derbowej rywalizacji.
W 57. minucie przyjezdni fetowali wyrównanie za sprawą Mateusza Fiedora, który dziś był ważnym ogniwem ofensywnych poczynań GLKS SferaNet. Połowicznie korzystnym rezultatem faworyt cieszył się raptem 5. minut. Kolejna zaczepna szarża LKS-u to Mateusz Wójtowicz dogrywający do Gali, a uderzenie doświadczonego pomocnika pechowo do własnej bramki skierował Jakub Krawczyk. I tym razem zespół z Wilkowic zareagował wybornie. W 71. minucie dublet skompletował Kępys, pozazdrościł mu tego najwyraźniej Fiedor, którego „fant” z 78. minuty z wykorzystaniem waloru szybkości napastnika przysporzył gościom odwrócenie losów spotkania. Konsekwencją dążeń bestwinian do uratowania choćby punktu był gol Jakuba Caputy z końcowych sekund konfrontacji. Nieco wcześniej w idealnej sytuacji z najbliższej odległości chybił Wojciech Wilczek po zagraniu Gali, co niewątpliwie wpłynęło „in minus” na morale gospodarzy, gdy przyszło godzić się z remontadą...
– Dla kibiców było to bardzo ciekawe i ofensywne widowisko, w którym padło sporo bramek, a większość z nich po składnych akcjach – oznajmia szkoleniowiec wicelidera „okręgówki” Krzysztof Bąk. Co zrozumiałe zaś, niedosyt towarzyszył pokonanej u siebie ekipie z Bestwiny. – Nie odstawialiśmy drużynie „z czuba” tabeli i mieliśmy okazje, aby więcej z tego meczu dla siebie wyciągnąć – klaruje Szewczuk.
LKS Bestwina – GLKS Sferanet Wilkowice 3:5
LKS Bestwina: Sładczyk – Nalepa, Riva, Wójtowicz, Fluder, Patroń, Kosmaty, Gacek (70' Wentland), Gala, Budkiewicz (75' Skęczek), Wilczek. - Źródło: www.sportowebeskidy.pl
LKS Kaniów na pewno nie był stawiany w roli faworyta w starciu z liderem bielskiej A klasy, Podbeskidziem III Bielsko-Biała. Goście we wcześniejszych meczach ani razu nie zaznali goryczy porażki i tylko 3 razy zremisowali, pozostałe spotkania wygrywali i mieli znakomity stosunek bramkowy 87:17.
„Strzeliliśmy 3 bramki i przegraliśmy 1:2” – to krótki komentarz pół żartem, pół serio jednego z kibiców po niedzielnym meczu tych drużyn. A zaczęło się bardzo dobrze dla gospodarzy – w 13 minucie Patryk Ciućka pokonał bramkarza Podbeskidzia i wynik 1:0 utrzymał się do 57 minuty. Potem kaniowianie również zdobywali bramka, ale na tablicy wyników pojawiały się cyferki tylko po stronie gości. No cóż, bywa i tak. Na pewno nikt nie może odmówić kaniowskiej drużynie determinacji i woli walki w starciu z drużyną, która już znacznie wcześniej zapewniła sobie awans do ligi okręgowej.
LKS Kaniów – TS Podbeskidzie III 1:2
Warto odnotować, że Zarząd Klubu urządził w przerwie meczu konkurs strzelania rzutów karnych z okazji sobotniego Dnia Dziecka. Na podstawie zapisów zakwalifikowało się do niego 5 chłopaków: Tomasz Trela, Mateusz Wróbel, Oliwier Hadwiczak, Bartosz Mitko i Paweł Hohoł. Zwycięstwo odniósł Paweł Hohoł po emocjonujących dogrywkach z Mateuszem Wróblem. Dzieci otrzymały słodki upominek, a zwycięzca piłkę od Śląskiego Związku Piłki Nożnej. W bramce stał Rafał Twardowski.
Brawa za takie inicjatywy!