Nieszczególnie satysfakcjonujące wyniki sportowe w obecnym sezonie nie są jedynym powodem zaistniałej właśnie trenerskiej roszady w Bestwinie.Trenerowi Sebastianowi Gruszfeldowi przypadła w udziale trudna misja wraz z przejęciem zespołu opuszczającego po krótkiej przygodzie szczebel IV ligi śląskiej. To, że będzie ona odgrywać istotną rolę już w stawce „okręgówki” wcale nie jawiło się w barwach optymistycznych. Ostatecznie bestwinianie finiszowali po degradacji na 7. miejscu, na dodatek z niewielką stratą punktową, aby być jeszcze wyżej.
– Po tym pierwszym sezonie liczyłem, że będziemy się rozwijać nie tylko jako drużyna, ale i klub – przyznaje szkoleniowiec LKS-u Bestwina.
– Mieliśmy latem zawodników, którzy z nami trenowali, ale nie udało się z nimi porozumieć. Co więcej, kilku ważnych piłkarzy nas opuściło. Z tego względu przystąpiliśmy do ligi mocno osłabieni, do tego organizacyjnie i finansowo nie wszystko funkcjonowało tak, jak powinno. Radości z gry próżno było więc tak naprawdę szukać. Dalszej swojej egzystencji w klubie w takich warunkach nie widzę – dodaje Gruszfeld, tłumacząc tym samym powody swojej rezygnacji z dalszej pracy w Bestwinie.
Drużynę LKS-u jej dotychczasowy trener pozostawia na półmetku zmagań w lidze okręgowej na 11. miejscu z dorobkiem 15 punktów. Co by nie mówić, to skromny dorobek, biorąc pod uwagę fakt rozstrzygnięcia na swoją korzyść raptem 4 meczów spośród 15 rozegranych.