O częstych zmianach na stanowisku trenera, zbliżającym się sezonie i aspiracjach związanych z grą na wyższym szczeblu. Rozmowa z Dominikiem Chmielniakiem, zawodnikiem strzegącym dostępu do bramki w klubie z Bestwinki.
Sezon ogórkowy pomału się kończy. 4 lipca wróciliście do zajęć w klubie. Jak spędziłeś okres, w który nie mieliście treningów? Kompletna laba i brak piłki, nie licząc emocji związanych z Euro 2012, czy mimo wszystko troska o formę?
- O odpoczynku nie mogło być mowy, bo zajęcia z trenerem Grzegorzem Kuczem mieliśmy do końca czerwca. Regularnie grywałem także na „orliku” w Bestwinie. W moim przypadku można powiedzieć, że cały rok spędzam z piłką przy nodze.
W jakim składzie personalnym spotkaliście się na pierwszych zajęciach? W zespole doszło do jakiś roszad personalnych?
- Na pierwszym treningu z nowym trenerem pojawiło się trzynaście osób. Zabrakło kilku zawodników, ze względu na ich obowiązki związane z pracą i urlopy wakacyjne. Na dzień dzisiejszy nie ma znaczących zmian personalnych w drużynie. W porównaniu do poprzedniego sezonu kadra zachowała się niemal w stu procentach. Jest to jednak dopiero początek przygotowań i może jeszcze dojść do jakichś przetasowań.
Co sądzisz o kolejnej zmianie trenera? Waszym nowy szkoleniowcem został Józef Malczewski, który zastąpił Grzegorza Kucza. To już trzecia zmiana personalna na tym stanowisku na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Nie wybija was to z rytmu?
- Z pewnością takie częste zmiany trenerów nie są niczym dobrym, bo każdy trener ma swój warsztat pracy i styl prowadzenia drużyny, do którego zawodnicy musza się dostosowywać, a to wymaga określonego czasu. Musimy to jednak zaakceptować i za każdym razem dawać z siebie wszystko.
Jakie stawiacie sobie cele na zbliżający się wielkimi krokami sezon?
- Cel na ten sezon to przede wszystkim powrót do czołówki bielskiej „Serie A”, bo stać nas na to, aby walczyć o miejsca w pierwszej piątce. Przydałaby się również poprawa gry w defensywie całej drużyny, ponieważ traciliśmy w ostatnich rozgrywkach za dużo bramek. Reszta powinna pojawić się już w trakcie sezonu, po kilku rozegranych spotkaniach.
Twój ojciec jest prawdziwą legendą KS-u Bestwinka. Jej barw bronił przez ponad 30 lat. Ty jesteś na początku tej drogi, ale również na dobrej drodze, by pójść w ślady taty. Wyobrażasz sobie w tej chwili grę dla innego klubu na poziomie A-klasy bądź okręgówki?
- Legendą to ja chyba nie zostanę. Tacie raczej nie dorównam pod względem liczby występów na boisku. Biorąc pod uwagę staż gry, to nie jestem nawet w czołówce wśród obecnych zawodników Bestwinki. Ja już kilka klubów zwiedziłem i gram tutaj dopiero trzy lub cztery lata w seniorach. Przy obecnej kadrze to naprawdę niewiele. Jak każdy zawodnik chciałem rywalizować na wyższym poziomie niż A-klasa, czy „okręgówka”. Będąc zawodnikiem Sokoła Zabrzeg, dzięki ówczesnemu trenerowi Andrzejowi Krygerowi, byłem o krok od testów w pewnym zespole, ale akurat wtedy złapałem kontuzje i szansa przepadła. Z obecną formą byłoby mi ciężko załapać do drużyny z ligi okręgowej, a gra w A-klasie, w innym zespole niż KS Bestwinka nie wchodzi w grę.
Źródło: www.beskidsport.pl