Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Sport we krwi ... Ania i Adam Ramenda ... a w tle Krzysztof...

14. 07. 18
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 3901

Są rodzeństwem. Od dziecka wspólnie dojrzewała w nich sportowa pasja – jej do siatkówki, jego do tenisa stołowego. Mimo, że dzieli ich sześć lat różnicy, łączy miłość do sportu. O tym, jakie są zalety życia w sportowej rodzinie i co czyni ich dyscypliny popularnymi w naszej okolicy opowiadają Ania i Adam Ramenda.

Monika Góra: Adamie, skąd miłość do tenisa stołowego? Dlaczego akurat ten sport?

Adam Ramenda: Właściwie to nie miłość. Jakoś tak się stało, że polubiłem ten sport. Gram do dzisiaj, bo sprawia mi to przyjemność i lubię wygrywać.

Jak się zaczęło?

Adam: Gdy byłem mały tata spytał mnie, czy nie pojechałbym z nim na trening. Właśnie tak to się zaczęło.

IMG_4203A jak to wyglądało u ciebie, Aniu? Co sprawiło, że pokochałaś siatkówkę?

Ania Ramenda: Moje ogólne zainteresowanie sportem przyszło przez to, że od małego jeździłam na treningi czy mecze Adama i naszego taty, który jest trenerem tenisa stołowego. Zainteresowała mnie ta dyscyplina, więc jakieś dwa lata trenowałam, aczkolwiek mi przeszło. Potem rekreacyjnie pływałam i dopiero w trzeciej klasie podstawówki, były to moje urodziny z tego co pamiętam, zaczęłam odbijać sobie z wujkiem piłką do siatkówki. Bardzo mi się to spodobało i wtedy tata poszukał czy jest gdzieś jakiś nabór i postanowiłam, że chętnie spróbuje, mimo, że na początku strasznie mnie do tego nie ciągło. Dopiero kiedy widziałam, jak tata ogląda mecze siatkówki, naprawdę się wkręciłam.

Co Cię tak urzekło?

Różnorodność gry, poza tym wszystko mnie interesowało: dlaczego w ogóle przebija się piłkę i czemu nie może ona spaść na parkiet albo dlaczego jest punkt mimo, że widziałam aut. Wcześniej oglądałam tenis ziemny, było to coś zupełnie innego, nowe doświadczenie.Ta dyscyplina spodobała mi się do tego stopnia, że już w niej zostałam.

A kiedy zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką klubową?

Ania: Na poważnie w czwartej klasie zaczęłam grać w MKS Czechowice – Dziedzice i moja przygoda z tym klubem trwała trzyIMG_0610 ;] lata. Nie miałam przymusu, że muszę, ale miałam w sobie samozaparcie, że chcę, chcę sobie udowodnić, że mogę robić to, co sprawia mi radość.

Siatkówka stała się Twoim prawdziwym hobby, a czy musiałaś z racji treningów i meczy zrezygnować z czegoś innego?

Ania: Nie miałam problemów pogodzenia treningów ze szkołą, ale musiałam zrezygnować z dodatkowych zajęć muzycznych. Grałam tam na flecie prostym, ale nie miałam dylematu, bo siatkówka była i jest najważniejszą pasją.

Muszę was zapytać o opinię na temat popularności w Polsce i w okolicy waszych dyscyplin. Czy tenis stołowy  jest jeszcze sportem egzotycznym w naszym kraju? W zestawieniu z siatkówką jest to chyba kontrast.

Ania: Siatkówka jest na pewno popularniejsza niż tenis stołowy. Jest bardzo widowiskowa i emocjonująca. Poza tym, nasza reprezentacja narodowa mężczyzn ma na swoim koncie wiele osiągnięć i myślę, że to napędza popularność siatkówki.

Adam: Jeśli chodzi o tenis stołowy, właściwie nie wiem ile osób uprawia go w Polsce. Z tego co słyszę, to mówi się o nim jako o „sporcie niszowym”, a z tego co sam wiem to jest to uzależnione od danego zakątka kraju. W Polsce wygląda to tak, że na przykład w województwie śląskim jest stosunkowy bardzo dużo klubów, a przez to dużo zawodników. W innych województwach jak powiedzmy w warmińsko – mazurskim  jest ich już niewiele. Wpływ na to ma wiele czynników, między innymi ilość osób mieszkających na danym terenie, zamożność ludzi, chęć promowania dyscypliny przez władze miast, powiatów itp.

IMG_0607No właśnie. W naszej gminie, a szczególnie w Ligocie tenis stołowy jest bardzo popularny. Z czego wynika fenomen Ligoty?

Adam: Od kiedy byłem mały, ping pong w moim regionie zawsze cieszył się popularnością. Zawsze było tu dużo zawodników, dzięki czemu powstawały kluby, poza tym, dzięki popularności łatwiej było zdobyć fundusze. Młodzi ludzie, widząc starszych zawodników tez chcieli próbować, dlatego maszyna się rozkręcała i teraz możemy się cieszyć z sukcesów odnoszonych przez młodych, ale i starszych zawodników klubu MKS Czechowice – Dziedzice, z siedzibą w Ligocie.

A siatkówka w Czechowicach?

Ania: Ja nawiążę do poprzedniej mojej wypowiedzi. Sukcesy naszych siatkarzy bardzo działają. Młodzi ludzie, widząc ich sukcesy także chcą próbować i przekonać się jak to jest, a potem to już wciąga. Ponadto, myślę, że jest to po prostu fajny sport, ciekawy i dostarczający wielu wrażeń.

Jak myślisz Aniu, co trzeba mieć, by być siatkarzem?

Ania: Myślę, że ważne jest wyszkolenie techniczne, ale najważniejsza jest psychika i fakt, że naprawdę chcesz coś robić. Nikt nie może cię do tego zmuszać, tylko sam musisz tego chcieć. Talent jest potrzebny, tylko to jest tak jak z nieoszlifowanym diamentem – potrzeba dużo pracy, żeby wydobyć z niego to, co najlepsze.

A co Twoim zdaniem, Adamie, jest niezbędne żeby być dobrym tenisistą stołowym?SKMBT_C25214070814470

Adam: Wszystko. Nie wystarczy mieć „dobrej ręki”. Potrzebny jest praktycznie każdy aspekt gry. Od wyszkolenia technicznego i przygotowania taktycznego, przez ogólną sprawność i kondycję fizyczną, kończąc na odporności psychicznej. Tenis stołowy to bardzo trudny sport, w którym wszystkie elementy są istotne, dlatego grając wyrównany mecz, trzeba prawidłowo myśleć tak, by przeanalizować każdy szczegół gry twojego rywala. Wiem, jak sam gram, ale muszę też obserwować grę przeciwnika, jego poszczególne uderzenia i nastawienie. Patrzę na niego, w skupieniu jak jastrząb, wychwytuje słabe punkty, a kiedy już to zrobię, muszę tę wiedzę wykorzystać.

Adam: A co mógłbyś poradzić osobom, które chcą wejść w ten sport? Jesteś młodym zawodnikiem, choć już bardzo doświadczonym, z wieloma tytułami i myślę, że możesz występować w formie doradcy. Uważasz, że wystarczy mieć talent, a sukces już jakoś przyjdzie?

Adam: Sam talent niepoparty wysiłkiem czy zaangażowaniem wystarcza tylko do pewnego momentu. Chcąc być naprawdę dobrym zawodnikiem najważniejsza jest ciężka praca każdego dnia, po to, aby nieustannie się doskonalić i stawać lepszym, na tyle dobrym na ile się da. Z drugiej strony, mimo, że się poświęcasz nie jest to równoznaczne z tym, że zawsze wygrasz. Po meczu odejdę albo jako zwycięzca i wtedy moja praca przyniesie oczekiwany efekt, albo przegram i wtedy powiem sobie ” – Ok, nie dałem rady, ale wiem, że zrobiłem wszystko najlepiej, jak potrafiłem. trzeba jeszcze popracować. Następnym  razem to ja ogram ciebie”. Na wysokim poziomie liczą się szczegóły.

Z tego co mówisz, wynika, że tenis stołowy jest wymagającym, ale przede wszystkim bardzo inteligentnym sportem i wymaga łączenia wielu elementów. I jeśli o łączenie chodzi, nie miałeś problemów z pogodzeniem treningów i nauki w szkole? Wiem, że sporo podróżowałeś.

Adam: Nie było z tym problemu. Wyjechałem do Lidzbarka Warmińskiego po ty, by lepiej grać. Gdy uczęszczałem jeszcze do gimnazjum w Bestwince, mówiąc szczerze nie uczyłem się dużo :) . Trener i dyrektor szkoły, do której chodziłem, pomogli mi z niektórymi formalnościami. Oczywiście największa była pomoc mojej rodziny. Oprócz wsparcia emocjonalnego to przede wszystkim kwestie finansowe (mieszkanie, pieniądze na własne wydatki, podróże).

IMG_0596Tytuł Indywidualnego Mistrza Śląska Juniorów, brązowy medal  Mistrzostw Polski Ludowych Zespołów Sportowych Kadetów (2010) i Juniorów (2013), pierwsze miejsce na Wojewódzkim Turnieju Kwalifikacyjnym  Żaków (2006), Młodzików (2007), Kadetów (2009) i Juniorów (2011) czy  pierwsze miejsce na Turnieju Top 8 Juniorów, a to tylko mały fragment tego co udało ci się osiągnięć. Które trofeum było dla Ciebie najważniejsze?

Adam: Najważniejszy jest dla mnie Tytuł Indywidualnego Mistrza Śląska Juniorów, ponieważ była to ostatnia okazja na zdobycie Indywidualnego Mistrzostwa Województwa w kategorii młodzieżowej.

Ty Aniu, też masz już  sukcesy na koncie, jak choćby Mikołajkowe Mistrzostwo  w Minisiatkówce w Czechowicach – Dziedzicach (2012), pierwsze miejsce w Turnieju Minisiatkówki Dziewcząt w kat. klas piątych czy pierwsze miejsce na II Mistrzostwach Pływackich Chorągwi Śląskiej w sztafecie (2010) . Który tytuł wspominasz najlepiej i dlaczego?

Ania: Najlepiej wspominam osiągnięcie z pływania, ponieważ były to moje pierwsze zawody sportowe i towarzyszył mi okropny stres, a jednak udało nam się zdobyć pierwsze miejsce.

Sądząc po Twoim młodym wieku, myślę, że to dopiero początek drogi do sukcesu. Czy zamierzasz iść razem z siatkówką dalej, jakie masz plany?

Ania: Teraz idę do gimnazjum o profilu siatkarskim do Bielska – Białej, tam zamierzam trenować i dalejIMG_0597 spełniać swoje marzenia. Myślę, że mi się uda, nie zamierzam się poddać.

A Twoje plany na przyszłość, Adamie? Są powiązane z tenisem?

Adam: Mówiąc o moich planach, powiem tyle, że zawodowcem nie będę. Jest to mało realne ze względu na zarobki tenisistów. Aby móc się utrzymać trzeba grać w bardzo dobrej Ekstraklasie lub na poziomie pierwszej ligi, pomijając wyjazd za granicę. Poza tym jest to niepewne źródło dochodów. Wystarczy wspomnieć chociażby o kontuzjach lub o tym, że nie da się utrzymać przez wiele lat swojego najlepszego poziomu. I co potem? Nie każdy może być dobrze opłacanym trenerem lub menadżerem. Do tego trzeba mieć dużo znajomości i układów. Nie gram dla pieniędzy. Oprócz tenisa mam również inne priorytety. Mam warunki do grania, lubię to robić, dlatego gram.

Wspominaliście na początku o swoim tacie. Pan Krzysztof jest trenerem tenisa stołowego, ale również czynnym zawodnikiem. Jak uważacie, mieć tatę – trenera to dużą zaleta? Czy tata jest wtedy bardziej wymagający?

Adam: Osobiście uważam, że to duża zaleta i wielkie szczęście być synem trenera, dlatego że zawsze łatwiej jest, jeśli chodzi o komunikację i pomoc fachową, na treningach czy w szkoleniu technicznych. W wiele rozmowach zdecydowanie łatwiej dogadać się z własnym ojcem niż z osobą, którą zna się tylko z sali. Zawsze podpowie co zrobić żeby pokonać przeciwnika, więc myślę, że w mojej karierze bardzo duże znaczenie miał fakt, że moim pierwszym trenerem był ojciec. Do dzisiaj ze sobą sparujemy, nie jak zawodnik z trenerem, ale jako sparing – partnerzy.

Ania: Wiadomo, tata jest trenerem i wymaga dużo, ale skutkuje to także lepszymi rezultatami. Czasem można mieć dość wiecznego ulepszania swojej gry, ale takie coś także wpływa na charakter, że chcesz udowodnić, że dasz radę być w tym co robisz coraz lepszym.

Myślisz, Adamie, że sport łączy pokolenia? Czy podejście Twojego taty do tenisa stołowego może się czasem różnić od Twojego?

Adam: Moim zdaniem łączenie pokoleń jest możliwe z prostej przyczyny. Jeżeli dwóch ludzi, nawet w różnym wieku robi to samo, to oznacza, że mają ze sobą dobry kontakt. To prawda, że wiek zawodników ma wpływ na to, jakie mają podejście. Myślę, że starsi zawodnicy bardziej cenią sobie i szanują dzisiejsze udogodnienia, jeśli chodzi o treningi, ponieważ kiedy dorastali bardzo tego brakowało. Dla przykładu dodam, że chociażby jeszcze ćwierć wieku temu w Polsce isniał tylko jeden sklep z profesjonalnym sprzętem do tenisa stołowego, który był w Gdańsku. Mimo wszystko fajnie jest poznawać nowych ludzi z różnych zakątków naszego kraj i nie ważne ile kto ma lat, bo tenis to całkiem fajna przygoda.

IMG_0616Tak na zakończenie, powiedzcie, dlaczego życie w sportowej rodzinie jest fajne?

Ania: Plusów jest bardzo wiele, przede wszystkim łączą nas wspólne zainteresowania. Wiadomo, jest więcej tematów do porozmawiania. Oglądamy razem różne dycypliny sportu, kibicujemy, komentujemy to co się dzieje. Gramy razem w tenisa, lubimy też pograć wspólnie w siatkówkę czy pobiegać. Jest tak, że jeśli ktoś w rodzinie sam interesuje się sportem, to ma trudniej, bo jest w tym osamotniony, a my dzielimy nasze pasje i wspólnie spędzamy czas, na sportowo oczywiście.

Adam: Jest też tak, że jeśli ktoś z pośród swojej rodziny trenuje to widać, że to pochodzi od niego, ta pasja, a czasem to nawet taka osoba jest w stanie wciągnąć do sportu całą rodzinę.

Bardzo dziękuję Wam za rozmowę i życzę powodzenia w Waszych sportowych planach.

Ania i Adam: Dziękujemy.

Rozmawiała Monika Góra

Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego

Do góry